Bez kontraktów?

W założeniu ma ratować ludzkie życie. W praktyce posłużył do ratowania finansów szpitala. Dyrektorzy śląskich szpitali musieli kupować na ostatnią chwilę urządzenia medyczne, by dostać pieniądze od Narodowego Funduszu Zdrowia. – To zabrało trochę czasu, zrobiło dużo zamieszania na rynku. Sprzęt który od lat leżał nagle nabrał wartości niezwykłej i tak dalej. Koledzy nawet na Allegro kupowali – wyjaśnia Bolesław Gębarski, dyrektor Szpitala Miejskiego w Siemianowicach Śląskich.
Nie pomogło. Skomplikowanych wymagań nie spełniła ponad połowa szpitali w województwie. I jak podkreślają władze funduszu dyrektorzy sami są sobie winni. – Można się na prawdę zdziwić, że z pewną dozą lekkomyślności podeszło do tego szereg dyrektorów – uważa Aleksander Brzęska, NFZ.
To fundusz postępuje nie fair – odpowiadają wściekli dyrektorzy. Zarzucają urzędnikom, że ci w ostatniej chwili wprowadzili nowe zasady ubiegania się o pieniądze.
Teraz cała procedura zacznie się od nowa. Mimo to NFZ zapewnia, że nikt na tym nie ucierpi. – Nie skutkuje to dla pacjentów, ani dla szpitali żadnym ubytkiem zarówno po stronie finansowej jak i po stronie leczonych chorych tym, że nie będą mieli dostępu do usług medycznych – tłumaczy Zygmunt Klosa, NFZ w Katowicach.
Ale pacjenci te zapewnienia traktują z rezerwą. Gertruda Surga dwa tygodnie temu usłyszała, że jest poważnie chora. Lekarze wyznaczyli termin operacji na 6 stycznia. – Oczywiście, że się boję, bo to jest operacja niezbędna do ratowania życia – stwierdza Surga.
Sytuacją zaniepokojeni są też lekarze. – Będziemy się starali zrobić wszystko, by to się odbyło bez żadnego uszczerbku, ale to sytuacja jeszcze trudniejsza niż w zeszłym roku – stwierdza Jan Kądziela.
Bo w zeszłym roku sytuacja też była bardzo trudna i szkoda, że niewielu wyciągnęło z tego wnioski.