Bezdomne szczury
Szczur zwłaszcza w domu to szok, nie tylko dla najmłodszych. Mieszkańcy ulicy Wyzwolenia od lat walczą ze szczurami, ale jak mówią takiej plagi jeszcze nie widzieli. – Na wieczór jak z okna patrzę, to armia idzie i wszystko na podwórko. A z podwórka – dalej. Rurami i nie tylko.
To może być naprawdę niebezpiecznie – ostrzegają specjaliści. – Może ugryźć człowieka i na pewno po prostu się rzuci. Te ugryzienia będą się źle goiły, bo wiadomo nie jest to czyste zwierzętko – mówi Tomasz Karaś z firmy deratyzacyjnej.
Bo mieszka w kanałach. Problem w tym, że podczas rozpoczętej w zeszłym tygodniu przebudowy koryta rzeki ich siedliska zostały naruszone. – To wszystko wiąże się z jakąś eksploracją podłoża i powodować również może, że tymi ciągami jakimi są kanalizacje te szkodniki się przenoszą – mówi Gabriela Lipczyńska, Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych.
I właśnie dlatego zwykła deratyzacja zakończona tydzień temu przez Miejski Zarząd Budynków Mieszkalnych nic nie dała. – Sama trutka nie załatwia tematu, w momencie, w którym rusza się taki temat. Wiadomo, że to koryto Rawy będzie tak zaszczurzone, że nie chciałbym krakać, ale boję się jakiejś, nazwijmy to epidemii czy plagi tych szczurów – powiedział Marek Palka, świętochłowicki radny.
Po naszej interwencji na miejscu ponownie pojawiła się inspekcja sanitarna, która nakazała kolejne odszczurzanie. – Zawsze przychodzimy na miejsce, dokonujemy oględzin, stwierdzamy czy faktycznie są szczury, czy są odchody szczurze i miejsca, z których one wychodzą – powiedziała Urszula Mendera-Bożek, Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Chorzowie.
Były. Szczury, odchody i dziury… Mieszkańcy obawiają się, że kolejna akcja też zakończy się fiaskiem. – Tu jest plaga szczurów. Wy przyjechaliście, to wszystko to zasypali. A oni znów wyjdą, dziury mają – powiedział Andrzej Bujoczek, mieszkaniec ulicy Wyzwolenia.
A raczej jedną wielką kilkadziesiąt metrów dalej, która jeszcze nie prędko zostanie zasypana.