Bitwa o handel

Miejscy urzędnicy i uliczni handlarze wciąż nie mogą dojść do porozumienia.
Sprzedając produkty Józefa Olszowik dorabia do skromnej, wynoszącej 700 złotych emerytury. I nie wyobraża sobie, że ktoś mógłby jej zabronić handlować w samym centrum miasta. – Nigdzie na targu nie ma miejsca, bo wszystko jest już zajęte – mówi Olszowik.
Władze Jaworzna chcą zlikwidować dzikie targowisko. – Chcemy, aby handel odbywał się na tych placach, które są do tego przygotowane – wyjaśnia Sebastian Kuś z UM w Jaworznie. Być może już w przyszłym miesiącu, jaworzniccy radni przegłosują uchwałę nakładającą na handlujący poza wyznaczonymi miejscami 500 zł opłaty targowej. Sprzedający na legalnych targowiskach, tak jak do tej pory, będą płacili aż trzydzieści razy mniej. – Na te 500 złotych się nikt nie zgodzi, bo żadnego z nas na to nie stać. Tu nie stoją ludzie, którzy mają po pięć, sześć tysięcy zysku – stwierdza Mirosław Cholewa, który sprzedaje na targowisku.
O desperacji i sile nielegalnych sprzedawców już nie raz przekonali się katowiczanie. Kilka tygodni temu policja wraz ze strażnikami policji likwidowała dzikie targowisko w pobliżu dworca kolejowego. Dziś straganów już mniej, ale drobne zakupy na Placu Szewczyka wciąż można zrobić bez problemu. Sprzedawcy mimo otrzymywanych mandatów handlują dalej.
W sukurs urzędnikom i nieskutecznym mandatom przyszli posłowie. Członkowie Komisji “Przyjazne Państwo” przygotowali projekt ustawy ułatwiający tę walkę. – Nie chodzi o to, żeby babci zabierać masło i jajka, ale chodzi jednak o firmy, które handlują poprzez podstawione osoby – podkreśla Mirosław Sekuła, przewodniczący komisji “Przyjazne Państwo”.
Jeżeli ustawa wejdzie w życie, to handel w zakazanym miejscu nie skończy się już tylko mandatem. Według poselskiej propozycji strażnicy miejscy lub policjanci oprócz wystawienia mandatu, będą mogli wnioskować również o areszt i karę ograniczenia wolności. Dodatkowo sąd będzie mógł orzec przepadek towarów. Nawet wtedy, gdy nie będą one własnością sprzedawcy.
Takie rozwiązanie podoba się urzędnikom. – Dałoby to możliwość walki z nielegalnymi handlowcami, w szczególności z tymi, którzy handlują żywnością niewiadomego pochodzenia. Dzięki temu udałoby się tę przestrzeń miejską troszeczkę uporządkować – uważa Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach.
W jego skuteczność wątpią za to ci, którzy znajdują się po drugiej stronie barykady. I jak mówią mimo, że policja będzie zabierać towary, to oni i tak będą handlować. Zabawa w chowanego będzie więc nadal trwała.