Bomba ekologiczna w Świętochłowicach wciąż tyka. Miasto zerwało umowę z firmą, która miała oczyścić staw Kalina
Władze Świętochłowic zerwały z inwestorem umowę na rewitalizację Stawu Kalina. Spór miedzy miastem a konsorcjum trzech firm, które z dna Stawu zobowiązały się wydobyć i zutylizować 14 tysięcy ton szkodliwych fenoli trwał od marca. Prezydent Świętochłowic zarzuca wykonawcy m.in., to że nie dotrzymał terminów zawartych w projekcie. – Po kilku interwencjach i wezwaniach ze strony gminy osady te zostały usunięte z brzegów i poddane unieszkodliwieniu – mówi Dawid Kostempski, prezydent Świętochłowic.
Wydobyte do tej pory ponad 3 tysiące ton osadów zostały wywiezione do spalarni na Pomorzu. Ale to nie wszystko. Zgodnie z planem miała powstać tu bariera oddzielająca śmierdzący akwen od hałdy odpadów poprzemysłowych po dawnej fabryce lakierów. Tak zakładał projekt rewitalizacji i zagospodarowania świętochłowickiego zbiornika. Ale i tego punktu umowy wykonawca nie zrealizował.
Dąbrowska firma VIG te zarzuty jednak odrzuca, harmonogram prac owszem, jak tłumaczy jej prezes, został zachwiany, ale jego zdaniem wynikało to z błędów projektowych. Zdzisław Seweryn utrzymuje – prezydent Kostempski zataił w dokumentach fakt, że niebezpiecznych zanieczyszczeń w Kalinie jest dwukrotnie więcej. – To są duże układy zanieczyszczeń gruntów ponad 2 metry, a w niektórych miejscach nawet 3 metry gruntu zanieczyszczonego równie silnie jak osady przeznaczone do usunięcia – mówi Zdzisław Seweryn, prezes firmy VIG z Dąbrowy Górniczej. Po drugie, według inwestora, technologia, która miała zostać zastosowana do oczyszczania skażonej wody zagrażała zdrowiu i życiu mieszkańców. Wg prezesa Seweryna prezydent Kostempski ten problem zbagatelizował. Umowa właśnie zerwana opiewała na 30 milionów złotych. Ta największa na Śląsku ekoinwestycja w 85% ma zostać sfinansowana z funduszy unijnych. Za niespełna rok miała być gotowa. – Konieczne będzie wyłonienie nowego wykonawcy. To oczywiście zajmie jakiś czas wynikający z prawa zamówień publicznych. Natomiast to, co najbardziej interesuje mieszkańców i władze gminy, taka sytuacja, w żaden sposób nie wpływa na stabilność finansowania tego projektu – podkreśla Adam Liwochowski, WFOŚiGW w Katowicach.
Ze sporym opóźnieniem, ale – jak przekonują eksperci – Świętochłowice w końcu rozbroją swoją tykająca bombę ekologiczną. Na czysty Staw Kalina, który ma stać się miejskim centrum rekreacji, mieszkańcy czekaj tu od lat.