Brak pieniędzy w kasie śląskiego NFZ-u

Kasy szpitali pustoszeją ale życie ratować trzeba.
– Brak pieniędzy na diagnostykę i leczenie chorych u lekarzy zawsze wywołuje niepokój. Stan nagłego zagrożenia zdrowotnego w tym stan zagrożenia życia, rządzi się nieco innymi prawami – mówi Czarosław Kijonka, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Sosnowcu.
Ale za każdą pomoc NFZ musi zwrócić pieniądze. Pod warunkiem, że je ma – bo obecnie w kasie śląskiego NFZ-u brakuje stu pięćdziesięciu milionów złotych. I właśnie po nie postanowili sięgnąć związkowcy.
– Spróbujemy tę sprawę bardziej nagłośnić, żeby może w tę akcję włączyli się pacjenci i nie tylko – wszyscy mieszkańcy województwa, bo w każdej chwili to może dotknąć każdego z nas. I to jest niebezpieczne – dodaje Piotr Duda, NSZZ Solidarność.
Tym bardziej jeżeli prośby o pomoc Ministerstwo Zdrowia traktuje nie do końca poważnie.
– Po trzech i pół godzinie – w momencie gdy Solidarność zagroziła konferencją prasową i tym, że zostanie tutaj tak długo, że będzie nocować póki pani minister nie przyjdzie, wtedy pani minister się zjawiła – stwierdza Izabela Kloc, posłanka PiS.
A to dopiero początek negocjacji. W kolejnej turze związkowcy i posłowie mają powalczyć o dodatkowe 300 milionów złotych, które będą niezbędne w przyszłym roku.
Wina tkwi w złym gospodarowaniu pieniędzmi twierdzą władze NFZ.
– Wyjście jakie w tym wszytskim jest to bardzo precyzyjnym realizowaniu tych kontraktów, czyli wiadomo, że mamy przypadki ratujące życie i zdrowie w trybie nagłym – tutaj nie ma dyskusji – mówi Jacek Kopacz, NFZ Katowice.
Oby przyszłość, nawet tych dobrze funkcjonujących szpitali, nie była przesądzona.