Region

Bunt samotnych matek

Na tym placu zabaw jest niebezpiecznie – to tylko jedna z wielu uwag, jakie podopieczne zabrzańskiego schroniska mają do placówki, w której mieszkają. Mieszkanki schroniska ogłosiły protest. Wszystkie, czyli pięć.

Kobiety przychodzą po pomoc, ale jak się dowiadują od nas, że nie ma tutaj żadnej pomocy, wracają do swoich oprawców, albo próbują się dostać do innych ośrodków – opowiadają kobiety.

Życie toczyło się tutaj normalnym torem, dopóki do drzwi schroniska im. św. brata Alberta nie zapukała pani Edyta Kubczak. Zapukała, z regulaminem się nie zgodziła, umowy nie podpisała, ale została. Nielegalnie.

-Nie powinnam tutaj być i nie wiem, czy my wszystkie powinnyśmy tutaj być, bo jest to ośrodek terapeutyczny, gdzie trzeba być na społecznościach, na terapiach indywidualnych, a każda z nas potrzebuje przede wszystkim mieszkania i pracy.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Pracy, którą można dostać, ale niejednokrotnie samotne matki z niej rezygnują, bo przecież muszą się zajmować dzieckiem. Samotną matką też ktoś się opiekować musi.

– Potrzebna tu jest przede wszystkim opieka całodobowa, bo jak ludzie trafiają z interwencji, to boimy się otworzyć drzwi, bo nie wiemy, kto za nimi stoi. 

Kobiety nie chcą także otworzyć drzwi, żeby opuścić ośrodek, są tam zupełnie dobrowolnie by nauczyć sie normalnie żyć. Wystarczy wykazać odrobinę chęci, których mimo wyciągniętej ręki, nie ma. Jak rozwiązać ten absurdalny problem? Problem coraz większy, bo podopieczne schroniska są coraz bardziej pewne swoich racji. Teoretycznie zajmują swoje pokoje niezgodnie z prawem, bo łamią umowę. Jednak schronisko nikogo nie wyrzuci, bo wtedy sytuacja jeszcze się pogorszy.

Barbara Dymidowicz, dyrektor ośrodka: Codziennie zastanawiamy się, co zrobić, ale na chwilę obecną  rozwiązania nie ma.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button