Region

Bunt w pogotowiu?

Każdy wyjazd karetki pogtowia jest na wagę życia. Zagrożonego przez niefrasobliwość dyrekcji Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, przekonują związkowcy. – Powinny być w gotowości bojowej, oczekiwać na żądane pacjentów czy do jakiegoś zagrożenia życia, wypadków drogowych i innych kolizji – stwierdza Marian Stanoszek z Sierpnia ’80 w WPR. Ale karetki systemowe ich zdaniem zamiast czekać na wezwanie, jeżdżą na mecze i koncerty.

Zdaniem ratowników w zeszłym roku dyrekcja podpisała też niezgodną z prawem umowę z jednym z chorzowskich szpitali. – Myśmy podnieśli głos, sprzeciwili się głośno temu i to zostało natychmiast zerwane. Pan dyrektor prawdopodobnie się przestraszył. Karetki systemowe wykonywały transporty – przyznaje Michał Wrodarczyk z ZZ Wzajemna Pomoc.

Dlaczego ratownicy mówią o tym tak późno – nie ma wątpliwości dziennikarka “Polski Dziennik Zachodni” – Aldona Minorczyk-Cichy. – Skarżyli się na mobbing panujący w pogotowiu. Myślę, że to jest właśnie ten związek. Poza tym wydaje mi się, że niedawno uświadomili sobie, jak te nieprawidłowości mogą się przekładać po prostu na ludzkie życie – wyjaśnia.

NFZ sprawę komentuje krótko: karetki systemowe muszą być do dyspozycji pacjentów. – Karetki nie mogą być używane do innych zadań jak na przykład obsługa jakichś imprez czy transport sanitarny osób. Do tego powinny być wykorzystywane inne zespoły, które nie zostały wykazane w kontrakcie do ratownictwa medycznego – podkreśla Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego oddziału NFZ.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Zdaniem związkowców problem sięga już poza Śląsk. Dlatego wyjechali w piątek do Warszawy, by protestować przeciwko zwolnieniom kierowców i nieudolnej reformie ratownictwa. – Naprędce została stworzona, funkcjonuje różnie i nie chcemy, żeby tak było. Ale żeby w całym kraju, bo to jest proceder dotyczący całego kraju, mieszanie ratownictwa z transportami komercyjnymi nie miało miejsca – uważa Piotr Piszczek z Krajowego Związku Zawodowego Pracoeników Ratownictwa Medycznego.

Ale to nie jedyny problem – przekonuje Wrodarczyk. Według niego zdarza się, że w karetkach nie ma kto ratować. Jako dowody przedstawia grafiki. – Jeździły dwie osoby “niemedyczne”, czyli dwie, które dopiero ubiegają się o tytuł ratownika. Przy takich zespołach systemowych, to w ogóle była fałszowana dokumentacja medyczna – zaznacza Wrodarczyk.

Rzecznik Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego przyznaje, że transporty karetkami systemowymi zdarzały się, ale to przeszłość. Z innymi zarzutami się nie zgadza. – W naszych ambulansach, w naszych karetkach, jest kadra medyczna z kwalifikacjami – podkreśla Jerzy Wiśniewski, rzecznik WPR. Kadra, która coraz głośniej mówi, że jeśli nikt nie nie odpowie na ich sygnały – skutki poniosą pacjenci.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button