RegionWiadomość dnia

Bytom: Debata i protest ws. szkód górniczych

Dzielnica w stanie całkowitego rozkładu. W miejscu, w którym jeszcze parę miesięcy temu stały budynki mieszkalne, pozostało tylko mgliste o nich wspomnienie. I choć przez szkody górnicze zniknąć musiały, to górnicy z kopalni Bobrek – Centrum boją się, że mogą podzielić los tego, co niejako stało się przez ich działalność. – Nie mówimy, że to nie jest nasza wina. To nie jest tylko nasza wina! Wielu katastrof można było uniknąć w momencie, kiedy budynki byłyby remontowane na bieżąco – stwierdza Piotr Kołodyjski, mieszkaniec Bytomia.

Na zaproszenie prezydenta Bytomia do Urzędu Miasta przyjechali m.in. naukowcy z Niemiec i Polski, którzy przedstawiali za i przeciw obecności kopalni. I przeciwko naukowym treściom “na nie” mieszkańcy oraz pracownicy kopalni Bobrek – Centrum postanowili zaprotestować. – Likwidacja kopalni w naszym mieście to jest tragedia. To jest Wałbrzych 2, Wałbrzych 2!!! Powiedzmy sobie uczciwie – będą biedaszyby. Przestępstwo i bezrobocie na Śląsku mamy największe właśnie w Bytomiu. Co dalej? Gdzie te nasze dzieci pójdą pracować? – pyta Piotr Bogusz, górnik KWK Bobrek – Centrum.

Pikieta i konferencja wpisała się w trwającą od miesięcy konflikt na linii miasto – górnicza spółka. – To taki lokalny folklor, takie podejście: nic o nas, bez nas. Ciągłe przypominanie, że jesteśmy. Nie wiem do końca, czemu to służy. Na pewno nie dialogowi – stwierdza Piotr Koj, prezydent Bytomia.

Rozmowie o bytomskich faktach z pierwszej ławki, przysłuchiwał się nowy minister do spraw górnictwa – Tomasz Tomczykiewicz. – Kiedyś fedrowano pod ponad osiemdziesięcioma procentami powierzchni miasta. Teraz, choć działalność kopalni ogranicza się do 1/3 terenu Bytomia, to skutki wielowiekowej obecności górnictwa odczuwa się tu prawie wszędzie. – Nikt nie chciałby, żaden odpowiedzialny człowiek, myślę, że również ci, którzy w górnictwie pracują, aby po wydobyciu została tylko pustynia – mówi.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ale to nie brak rozwiązań prawnych – jak chronić przedsiębiorcę, nie robiąc jednocześnie krzywdy mieszkańcom – ma być w Polsce problemem. – Einstein kiedyś zapytany o fantazje naukowców, powiedział, że fantazja fizyków i innych jest bardzo mała w porównaniu z fantazją prawników. Bo on jest ciągle zdziwiony, jak oni potrafią te same teksty całkiem inaczej interpretować. I to jest niestety problem Polski – twierdzi prof. Anton Sroka, Akademia Górnicza we Freibergu.

Bo prawo w Polsce i w Niemczech jest niemal identyczne. Sposób jego interpretacji zmieniła dopiero katastrofa budowlana, podobna do tej w bytomskim Karbiu. Ponad 20 lat temu na skutek eksploatacji górniczej, w ruinę popadła część Moers w Nadrenii Północnej-Westfalii. Pracę z dnia na dzień stracili wtedy dyrektorzy kopalni.

Jeszcze większą odpowiedzialność za podziemne wydobycie biorą na siebie we Francji. – We Francji istnieje taki przepis, który mówił o konieczności wykupu gruntów. Przedsiębiorca górniczy musiał przed eksploatacją, te grunty wykupić. Na własny koszt je rekultywował i często, po zakończonej rekultywacji, sprzedawał niejednokrotnie z zyskiem – informuje Agata Tucka-Marek, Stowarzyszenie Poszkodowanych Działalnością Geologiczno-Górniczą. W niemieckie i francuskie rozwiązania wsłuchiwały się tu jedne z najważniejszych osób w państwie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button