Bytom/ Policjanci poszukiwali opiekunów chłopca

Niespełna dwuletni chłopiec, znaleziony w wczoraj w jednym z bytomskich parków, jest już bezpieczny i pod opieką. Tyle że nie własnych rodziców, lecz wychowawców z domu dziecka. Chłopiec trafił do wczoraj i od razu zjednał sobie sympatię opiekunów. – Wyciąga do nas rączki, jest pogodny, wesoły, uwielbia się bawić, i ma bardzo duży apetyt. To bardzo sympatyczny chłopiec – stwierdza Teresa Głuch, dyrektor Domu Dziecka nr 2 w Bytomiu.
Dziecko jest zadbane, kontaktowe i uśmiechnięte, dlatego tym bardziej trudno uwierzyć w to, co się stało. Jednak od wczoraj, od godzin popołudniowych, kiedy wózek z chłopcem zauważył rowerzysta, nikt się nie zgłosił. – Przejechałem jakieś dwa metry, ale nie dało mi to spokoju – wyznaje Jacek Bończyk. Wrócił więc do chłopca. – Było ubrane, miało też czapeczkę i buty. Zauważyłem po butach, że są nowe. Nie było zaniedbane, tylko ubrudzone czekoladą. Stwierdziłem, że co najmniej te 30, 40 minut musiał jeść te czekoladkę, bo całą buzię miał wysmarowaną, czekolada była zasuszona.
Ubranka już są czyste i to one mają między innymi pomóc w ustaleniu tożsamości chłopca i jego rodziców. – Trwają intensywne poszukiwania. Policjanci już między innymi rozmawiali z okolicznymi mieszkańcami, sklepikarzami, listonoszami – oświadcza st. asp. Adam Jakubiak z bytomskiej policji. Jednak do tej pory nie wiadomo kim jest chłopiec i kto zostawił go bez opieki w parku.
Anna Ratuszny, która codziennie przychodzi do parku z córką, nie może takiego zachowania zrozumieć. – Jest to naprawdę dziwne, szokujące i nieodpowiedzialne. Jak rodzice mogą tak po prostu zostawić dziecko? – dziwi się. Ale zostawili i trudno będzie teraz znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego?
– To musiało być naprawdę coś silnego. Albo bardzo silna emocja, albo bardzo ważne wydarzenie w życiu – uważa Mariusz Perlak, psycholog.
Pod wpływem silnych przeżyć rodzice chłopca mogli go porzucić, ale by mówić o celowym działaniu, jest jednak za wcześnie. Wiele wskazuje też na to, że nie był zaniedbywany. – W wózeczku znaleźliśmy buteleczkę z napojem, słoik z kleikiem, więc dziecko było zaopatrzone w coś do picia i jedzenia – przyznaje dyrektorka Domu Dziecka. – Nie było widać żadnych śladów pobić, normalne dziecko. Pytam go: gdzie mama? I on zareagował na te słowa – stwierdza rowerzysta, który znalazł chłopca w parku.
Odnaleziono już babcię półtorarocznego chłopczyka. Udało się do niej dotrzeć dzięki anonimowej informacji telefonicznej. Jak się okazało, chłopczyk jest ze Świętochłowic. Babcia, zostanie przesłuchana przez bytomskich policjantów. Wciąż nie wiadomo gdzie są rodzice dziecka.
Jak poinformował rzecznik bytomskiej policji, Adam Jakubiak o tym, czy dziecko trafi teraz pod opiekę babci zadecyduje sąd rodzinny. Na wózek, w którym siedział jedzący czekoladę chłopczyk, natrafił przypadkowy rowerzysta. Dzieckiem nikt się nie zajmował.
Od wczorajszego popołudnia policjanci próbowali odnaleźć jego opiekunów.