RegionWiadomość dnia

Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich: Koniec rozbudowy wartej 40 mln zł! [ZDJĘCIA]

Poparzona twarz i dłonie wymagające przeszczepu skóry. Gdyby nie operacja, Piotr Mazurek nie mógłby pracować. Pomogli mu lekarze z siemianowickiej oparzeniówki. -Lekarze ze szpitala w Wadowicach uznali, że to jest najlepsze miejsce, gdzie można uzyskać satysfakcjonujące efekty leczenia. Jedyne, specjalizujące się w takich ciężkich przypadkach – przyznaje Piotr Mazurek, pacjent CLO w Siemianowicach Śląskich. Teraz na pacjentów takich jak pan Piotr czeka nowy budynek szpitala, w nim izba przyjęć z własnym podjazdem dla karetek, nad nią Oddział Intensywnej Opieki Medycznej ze specjalnym oddziałem dla pacjentów po zatruciach tlenkiem węgla, wyżej, dwie nowoczesne sale operacyjne.

Nowy budynek to nowa jakość leczenia, ale przede wszystkim większe możliwości szpitala. Od 2014 roku, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich będzie mogło przyjąć osiemdziesięciu pacjentów, o trzydziestu więcej niż do tej pory. -Inne ośrodki w kraju są mniejsze, więc nie mają miejsc, nie dysponują tyloma miejscami żeby przyjąć pacjentów. No więc do nas najczęściej były telefony, a tak jak powiedziałem cztery łóżka na cały kraj to jest troszeczkę za mało. No i musieliśmy niestety odmawiać – mówi dr Mariusz Trzaska, Oddział Intensywnej Terapii CLO. Odmawiać nie będzie trzeba tym, którzy potrzebują  natychmiastowego transportu do szpitala. Na jego dachu, w przyszłym roku, będzie lądowisko dla powietrznych karetek. -Lądowisko jest jakby zwieńczeniem całości, bo to będzie ten okres, gdzie zamkniemy sprawy inwestycyjne w budynki – mówi Mariusz Nowak, dyrektor CLO w Siemianowicach Śląskich.

W ciągu piętnastu lat funkcjonowania szpitala, przyjęto tu blisko czternaście tysięcy pacjentów. CLO powstał, bo przez masowe wypadki w kopalniach, hutach i zakładach przemysłowych brakowało miejsc, w których można było leczyć ciężkie oparzenia. -To chyba pierwsza była Boże Dary. Tam z tej kopalni było bardzo dużo oparzonych. Wtedy metody leczenia oparzeń były inne, trudniejsze niż teraz – mówi Monika Sakiel, wdowa po zmarłym dr Stanisławie Sakielu. Twórcą siemianowickiego centrum był nieżyjący już doktor Stanisław Sakiel. Odznaczenie za całokształt zasług odbierała w jego imieniu żona. Co roku do tego szpitala trafia prawie czterystu pacjentów z zagrożeniem życia. Lekarze pomagają poszkodowanym w największych katastrofach nie tylko górniczych.

W listopadzie trafiły tu dwie osoby poparzone w wybuch gazociągu w Jankowie Przygodzkim. -Na takie okoliczności też jesteśmy przygotowani – mówi dr hab. Marek Kawecki, Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Piotr Mazurek opuścił szpital po kilkunastu dniach. Najciężej ranni pacjenci leczą się tu nawet dwa lata. -Ja przede wszystkim pracuje rękoma, a więc sprawność palców jest dla mnie ważna. Gdyby nie przeszczepy, powstawały by blizny i to by było utrudnione – dodaje Piotr Mazurek, pacjent CLO w Siemianowicach Śląskich.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button