Centrum przesiadkowe poza centrum

Wsiąść do tramwaju byle jakiego. Bo czekanie na jakikolwiek środek transportu w katowickim Zawodziu do przyjemności nie należy. – Wracam z nocnego dyżuru w pracy i marzę tylko o ciepłym łóżku. A tu autobus nas przywiózł do Zawodzia i teraz czekamy. I żeby jeszcze było gdzie zaczekać – mówi Beata Woźniak.
Ale na razie centrum przesiadkowe po katowicku wygląda nieciekawie. O planach budowy centrum z prawdziwego zdarzenia na Zawodziu mówi się już od kilku lat. – Założenie jest proste, ktoś kto przesiada się na centrum przesiadkowym, to bilet, który skasował w autobusie jest ważny do samego centrum, mimo że jedzie dalej linią tramwajową – wyjaśnia Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach. Bo to właśnie na tramwaje miasto chce w najbliższych latach zwrócić największą uwagę. Tyle że w sferze idei. Ale mniej więcej wiadomo już także, jak miałoby wyglądać wygodne miejsce do przesiadek – Centrum przesiadkowe to nie tylko modernizacja samej pętli tramwajowej, to nie tylko same przystanki autobusowe, ale to zadaszone perony w taki sposób, żeby przesiadka z linii autobusowej na tramwajową było komfortowa – tłumaczy Bojarun.
Bo teraz szczęście ma ten, komu uda się zdążyć na najbliższy tramwaj czy autobus. Dlatego pasażerowie z niecierpliwością wypatrują zmian. – Przystanki przynajmniej będą eleganckie. Miejmy nadzieję, że będzie wszystko w porządku. Tylko w jakim czasie? – zastanawia się Marian Synowiec. Zanosi się na to, że w miarę szybko. Jeszcze w tym roku ma być znana firma, która zaprojektuje centrum przesiadkowe.
– Bez wątpienia przed świętami komisja zakończy pracę i wybierze projektanta – zapewnia Adam Kochański, naczelnik wydziału inwestycji UM w Katowicach. Który będzie miał siedem miesięcy na przygotowanie projektu. Potem zostanie jeszcze budowa warta 10 mln zł. – Planowane rozłożenie tych środków jest na dwa następne lata, jednak ja jestem głęboko przekonany, że w roku 2011 ta inwestycja powinna być ukończona – oznajmia Kochański.
Oby – wzdychają mieszkańcy, którzy jednak zwracają uwagę, że same perony to nie wszystko. Trzeba jeszcze dobrze dopasować wszystkie elementy układanki: tramwaj, autobus i ich rozkłady jazdy. – Jest duży problem, bo w sumie godzinę trzeba stracić na te przesiadki. Jak się nie trafi na tramwaj, to później się godzinę traci – skarży się Tadeusz Woźniak.
Dlatego, jak radzą specjaliści od transportu, zanim rozpocznie się budowę centrum przesiadkowego, warto wcześniej rozwiązać kilka innych problemów. – Tego typu centra w dużych miastach to powoli zaczyna być standard. Natomiast wymaga to szerszej analizy. Nie ma sensu organizować takiego centrum, jeżeli nie jest rozwiązana komunikacja wewnątrz – uważa dr Jan Filipczyk w wydziału transportu Politechniki Śląskiej. Czyli w centrum miasta. A tu na razie rzeczywiście jest spory problem. Wszystko jednak wskazuje na to, że władze Katowic jego rozwiązanie widzą na szynach.