RegionWiadomość dnia

Cenzura czy demokracja, czyli spór o gazetę w Gliwicach

Gazeta ma duże wzięcie. – Nie zawsze można trafić, ale jak przyjdę wcześniej to dostanę. Tylko mało jest o sporcie – mówi Henryk Brodiuk, mieszkaniec Gliwic. Jest za to sporo o inwestycjach, osiągnięciach, planach na przyszłość i imprezach kulturalnych. Gliwiccy radni postawili jednak na cenzurę. Chcą mieć wpływ na to co będzie w miejskiej gazecie zamieszczane. Spośród siebie zamierzają wybrać specjalne kolegium redakcyjne. – Taki ruch zapewni większą obiektywność, ponieważ teraz jest to medium w 100% wydawane przez prezydenta miasta – uzasadnia Dominik Dragon, radny Gliwic, PO.

Fala krytyki sprawiła jednak, że uchwałę w tej sprawie wycofano z porządku obrad. Z pomysłu jednak radni nie zrezygnowali, bo jest się o co bić. Nakład wzrósł ostatnio do 33 tysięcy egzemplarz. Gazeta wychodzi w każdy czwartek i rozchodzi siew ekspresowym tempie. Nic dziwnego, że w tak poczytnym tygodniku chcieliby publikować radni. Głownie ci stojący w opozycji do prezydenta Zygmunta Frankiewicza. Jak twierdzą nie mają do miejskiej gazety dostępu. – Nie przypominam sobie skarg w związku z tym. Powiedzieć można wszystko: ja miałem 10 artykułów i odrzucono, ale ja nie widziałem tych 10 artykułów, to po pierwsze – stwierdza Marek Jarzębowski, rzecznik UM, Miejski Serwis Informacyjny Gliwice.

Po drugie rzecznik UM i jednocześnie redaktor naczelny miejskiego tygodnika tłumaczy, że to on odpowiada za wszystko, co w gazecie się ukazuje. I nie ma w niej miejsca na przekłamania.

W Zabrzu natomiast miejsce na krytykę w samorządowej gazecie jest, ale tylko na tą konstruktywną. – Takie słowa krytyki można przeczytać również w numerze specjalnym, gdzie znaleźli się radni, którzy krytykowali obecne władze miejskie i ta krytyka ukazała się na łamach gazety w niezmienionej formie – podkreśla Igor Cieślicki, Nasze Zabrze Samorządowe.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Zdaniem specjalistów powiązania tych tytułów z interesami urzędników są widoczne gołym okiem. – Tutaj opozycja może o tym mówić i może później krytykować te treści, które znajdą się na łamach samej gazety. Natomiast wpływ i kolegia powoływane przy radzie miejskiej, które mają mieć wpływ na kształt tej gazety wydają mi się przedsięwzięciem takim dosyć absurdalnym – uważa dr Tomasz Słupik, politolog.

Finansowanie gazety w 100% z miejskiej kasy praktycznie oznacza stuprocentową nad nią kontrolę. Ale radni próbujący to zmienić cenzurą na piśmie, de facto nie zmienią niczego.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button