Chorzy u Matki Bożej Pocieszenia w Czeladzi

– Sakrament namaszczenia chorych to nie jest ostatnie namaszczenie, przed którym wielu się broni – przypomniał na początku pielgrzymki ks. Mariusz Karaś. Zachęcał, żeby korzystać z niego nie tylko w niebezpieczeństwie śmierci.
Witając z kolei głównego celebransa uroczystości, bpa Piotra Skuchę ks. Krzysztof Bujak przypomniał, że jego zawołaniem biskupim są słowa „Nauka krzyża bożą mocą”. W homilii biskup Piotr Skucha przypomniał, że warto krzyże w postaci problemów i chorób ofiarować Matce Najświętszej. Ona przekaże je swojemu Synowi.
– Maryja jest dla nas żywą pociechą – podkreślał kaznodzieja.
W czasie mszy św. wierni szczególnie gorąco modlili się w intencji bpa Adama Śmigielskiego, który jest bardzo ciężko chory.
– Tradycja pielgrzymowania do Matki Bożej Pocieszenia w Czeladzi jest bardzo żywa. Tym razem najliczniejsze grupy przyjechały m.in. z Jaroszowca, Dąbrowy Górniczej, z sanktuarium Matki Bożej Anielskiej i z sosnowieckich kościołów Matki Bożej Fatimskiej i Najwyższego Kapłana. Najstarszą uczestniczką nabożeństwa był 103 – letnia Irena Miodek z Czeladzi – opowiada ks. Jarosław Wolski, od niedawna proboszcz czeladzkiej świątyni.
Dekret zezwalający na publiczne oddawanie czci Matce Bożej Pocieszenia w Jej czeladzkim wizerunku wydał 5 maja 1651 r. biskup krakowski Piotr Gembicki. Kult trwał nieprzerwanie do 1923 r. W tym roku doszło w świątyni do pożaru. Spłonął wówczas cały ołtarz i obraz. Gdy zabrakło obrazu – kult zamarł. Choć w domach w Czeladzi wiele rodzin posiadało wizerunek Matki Pocieszycielki, w świątyni nie doszło do wznowienia kultu. Dopiero jedna z parafianek przed II wojną światową zleciła namalowanie obrazu artyście malarzowi Juliuszowi Studnickiemu z Poznania. Obraz ten był wierną kopią pierwotnego, spalonego, a odtworzony na podstawie zdjęcia. Kiedy w 1985 r. proboszczem został ks. Mieczysław Oset, jego pierwszym zamierzeniem, było odnowienie kultu Matki Bożej Pocieszenia.