Ciężar siłacza

Choć trudno w to uwierzyć Krzysztof Wierzbicki w wieku trzynastu lat wyciskał stukilogramową sztangę. Większość jego rówieśników przygodę z ciężarami zaczynało, by zaimponować kolegom, Krzysiek potrzebował siły, by pomagać chorej mamie. – Wszystko zaczęło się od wypadku mamy, musiałem ją na wózku wozić i nie miałem siły, żeby ten wózek popchnąć, to zapisałem się na siłownię i do dzisiaj ćwiczę – mowi Wierzbicki.
Dzisiaj na swoim koncie ma dziesiątki dyplomów i pucharów, zdobytych mimo wielu przeszkód. Jego mama, a zarazem najwierniejszy kibic od początku wierzyła w talent Krzyśka. Ale oprócz wiary niezbędne jest również wsparcie finansowe. Kilkaset złotych renty, stypendium sportowe i okazjonalne zasiłki, to wszystko na co mogą liczyć. – On potem wybierał, albo żeby mieć za co wrócić, albo startować na głodny żołądek, jeśli już było opłacone wpisowe i to wszystko – wspomina Krystyna Zasępa, mama Krzysztofa.
Darmowe treningi na obiektach katowickiego AWF-u umożliwił młodemu siłaczowi Krzysztof Nowak. Według doświadczonego trenera, taki talent zdarza się raz na wiele lat. – Można spokojnie wróżyć mu wielką karierę, jeżeli chodzi o trójbój siłowy i być może jeśli chodzi o strongmanów, on waży w tej chwili troszeczkę ponad 80 kg, więc jego rezerwy są w tej chwili olbrzymie, chłopak tak naprawdę nie ma specjalnego wspomagania, ani specjalnych odżywek – wyjaśnia Nowak, biuro rektora AWF.
Młodego sportowca wspomaga też Marzena, z którą tworzą – jak sami mówią – dobraną parę. – Dogadujemy się, ja mu też pomagam w różnych rzeczach, czy tam w szkole, czy nawet na treningu, on pomaga mnie, na takiej zasadzie to działa – mówi Marzena Piter, dziewczyna Krzyśka.
Ale Krzysiek potrzebuje również pomocy kogoś, kto sprawi, że następne medale nie będą musiały być zdobywane na pusty żołądek.