City-port w Katowicach przed Euro 2012?
Dla katowickiego lotniska zaczęły wiać pomyśle wiatry. Formalności dopełniono i dziś nic już nie stoi na przeszkodzie, by za kilka lat o skromnym Muchowcu, mówiło się z dumą: międzynarodowy city-port Katowice. – Właśnie został zatwierdzony plan aeronautyczny dla lotniska Muchowiec, który wykazał, że nie przeszkadza to w rozwoju miasta – stwierdza Zygmunt Gołąb, Aeroklub Śląski
Lotnisko w ciągu kilku następnych lat zmieni się nie do poznania. Powstanie mały terminal pasażerski, na zapleczu lotniska rekreacyjne jezioro i co najważniejsze pas, na którym bez strachu będzie można wylądować małym, a nawet średnim samolotem, co dotąd nie było oczywiste. – Przylatywali ludzie bardziej wypasionymi samolotami, a zwłaszcza z zagranicy przyzwyczajeni do pasa idealnego i zanim wystartowali deptali po tym pasie, przechodzili od początku do końca, bo się po prostu bali, czy dadzą radę wystartować – mówi Janusz Moczulski, pilot z 15-letnim stażem.
Aeroklub Śląski ma już wszystkie pozwolenia i nawet zaczął już pracę nad wyrównywaniem płyty. Teraz wszyscy czekają tylko na pieniądze, które maja przyjść z urzędu miasta. – Zamierzamy wesprzeć tę inwestycję kwotą 10 mln złotych, która została zapisana w wieloletnim planie inwestycyjnym – stwierdza Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach.
Wielu ma jednak poważne wątpliwości, czy przy takich nakładach port dla prywatnych samolotów zarobi na siebie. Według socjologów, samolot nad samochodem góruje tylko w powietrzu, no i może jeszcze w hangarze, a w codziennym życiu jeszcze długo będzie dokładnie odwrotnie. – Powiedzmy sobie, że w tym przypadku mamy do czynienia ciągle jeszcze z luksusem niż z środkiem transportu – uważa Krzysztof Łęcki.
Piloci, w odróżnieniu od socjologów wierzą, że city-port będzie dobrym biznesem i marzą o takich sytuacjach. – Wysiada sobie dwóch panów z teczuszką w krawaciku, zamawia sobie taksóweczkę, załatwiają sprawy w mieście.Wracają po pół godzinie, a po godzinie są w Poznaniu czy Gdańsku – mówi Janusz Moczulski.
Być może tak właśnie będzie, bo dla biznesmenów latających własnymi samolotami na dużych lotniskach, takich jak to w Pyrzowicach, brakuje już miejsca. – Przyjmowanie małych samolotów jest pewnym kłopotem dla lotniska. Dlatego, że przyjęcie małego samolotu trwa nawet dłużej niż przyjęcie dużego a zysk jest niewielki – stwierdza Cezary Orzech, GTL
Zysk dla Pyrzowic niewielki, dla Katowic jest całkiem spory. Bo w tym przypadku nie tylko o pieniądze chodzi, a także, a może przede wszystkim o prestiż, którego razem z city-portem Katowicom ma przybyć.