Co z czesnym?

– Ja jestem za tym żeby płacić. Poziom jest lepszy i wykładowcy mają dla nas więcej czasu. To stawia nas w lepszym świetle niż na uczelni publicznej gdzie trzeba latać, prosić się – uważa Natalia Wyszkowska, studentka uczelni prywatnej. Takie opinie krążą zazwyczaj wśród tych, którzy uczelnię prywatną wybrali nie z przymusu a z przekonania. Płacą, żeby wymagać i oczekują, że poziom nauczania będzie równie wysoki co na uczelniach państwowych. – Później rynek i tak będzie weryfikował. Ale jednak szanse powinny być jednakowe. Takie mam wrażenie, że tak powinno być – stwierdza Adam Pociecha, wykładowcam, WST w Katowicach.
Równe szanse, które dać może jedynie rządowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Żądania przedstawiło Stowarzyszenie Rektorów i Założycieli Uczelni Niepaństwowych w liście otwartym do minister nauki i szkolnictwa wyższego. Retorzy domagają się w nim aby rząd dopłacał do studiów dziennych w przeciwnym razie grożą zaskarżeniem obecnej ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. – Nie chodzi nam o pieniądze. Chodzi nam o wolny rynek edukacyjny. O prawo do obywatelskiej inicjatywy w tworzeniu systemu szkolnictwa wyższego – wyjaśnia prof. Mirosław Zdanowski, Akademia Finansów w Warszawie. A postulatów jest kilka:
– dopłaty do czesnego
– równy dostęp do unijnych pieniędzy
– dopłaty z budżetu państwa do kształcenia doktorów w prywatnych uczelniach
– ale również równy dostęp do nabywania nieruchomości należących do Skarbu Państwa
List poza żądaniami przyciągnął uwagę reszty środowiska naukowego… swoim językiem. – Tam są takie elementy, które są obraźliwe dla uczelni publicznych na pograniczu chyba szkalowania – oznajmia prof. Wiesław Banyś, rektor Uniwersytetu Śląskiego.
Można w nim przeczytać o tym, że minister zamiast reform popiera umacnianie się totalitarnego monopolu państwowych uczelni wyższych, a dzięki pełnej kontroli kartel kontroluje w pełni komercyjny rynek szkolnictwa wyższego. Te słowa bulwersują i według niektórych mogą niepotrzebnie odciągać uwagę od rzeczywistych problemów. Ale z tym, że problem jasnych zasad finansowania uczelni wyższych faktycznie istnieje zgadzają się wszyscy. – Problem polega na tym, żebyśmy byli równorzędnymi obywatelami. Jesteśmy inni państwowe i prywatne uczelnie są inne. Ale chodzi o to, żebyśmy nie musieli patrzeć na siebie wilczym wzrokiem – mówi prof. Stanisław Tomaszek, WST w Katowicach.
By dofinansowanie studentów uczelni prywatnych stało się możliwe budżet ministerstwa nauki musiałby się zwiększyć o 80%. A to w momencie cięć budżetowych i trudnej sytuacji budżetu jest bardzo trudne i niewykonalne. Te argumenty nie trafiają jednak do władz Stowarzyszenia Rektorów Uczelni Niepaństwowych, które na jutro zapowiedziały spotkanie z minister nauki. Spotkanie, które dawałoby szansę na bezpłatne studiowanie takim jak Marcin Bochenek. – Znam wielu bardzo zdolnych ludzi, którzy chcieliby studiować dany kierunek, a pieniądze są dla nich przeszkodą.
Ale również dają szanse na to by studenci mogli wymagać tyle samo ile wymagają od nich wykładowcy.