Co z tą Gieksą?

Trudno się dziwić emocjom kibiców, skoro w ich GKS-ie, delikatnie mówiąc, nie dzieje się najlepiej. A może być jeszcze gorzej, bo z tonącego okrętu postanowił zejść jego kapitan. – Od dzisiaj rezygnuję z funkcji prezesa i członka zarządu, bo moje odczucie, a raczej pewność jest taka, że stowarzyszenie nie da sobie rady – przyznaje Jan Furtok, prezes GKS-u Katowice.
Mowa o stowarzyszeniu sympatyków klubu GKS Katowice, które od czterech lat rządzi Gieksą. O ile na niższe ligi zarząd wywodzący się głównie z kibiców wystarczał, o tyle profesjonalny futbol to dla niego już za wysokie progi. Dlatego gdyby nie pomoc miasta, GKS-u mogłoby już nie być.
GKS miał ponad dwumilionowe zadłużenie, w tym wobec ZUS-u 371 tysięcy i wobec urzędu skarbowego 248 tysięcy zł. Te długi udało się spłacić. Ale problemy finansowe nie zniknęły. – Stowarzyszenie ma ogromne zadłużenie, jeżeli chodzi o inne podmioty, które z nim współpracują, np. zaległe wynagrodzenia dla pracowników, to są zaległe wynagrodzenia na rzecz firm współpracujących, kooperujących z Gieksą – wyjaśnia Kazimierz Romanowski, przedstawiciel miasta w zarządzie GKS Katowice. Na te długi pieniądze już się nie znajdą. Tym bardziej, że prezydent Katowic zapowiedział, iż w tym roku nie przewiduje żadnych dodatkowych środków z budżetu miasta. A to oznacza, że ratunkiem dla Gieksy może być tylko sponsor strategiczny, którego pozyskanie dotąd się nie udawało.
Teraz pojawiła się jednak nadzieja, bo zainteresowanie przejęciem GKS-u wyraził katowicki Centrozap. Tyle, że na wejście firmy do klubu na razie nie zgadza się rządzące nim stowarzyszenie. Nikt z Centrozapu nie chciał się dzisiaj wypowiedzieć przed kamerą. Na nasze pytania pisemnie odpowiedział rzecznik spółki. W przesłanym przez niego oświadczeniu czytamy: “Spornymi punktami są na razie nasze żądania rozwiązania SSK GKS Katowice oraz przejęcia praw do znaku towarowego. Głównym powodem żądania likwidacji Stowarzyszenia jest jego zadłużenie oraz groźba działań egzekucyjnych. Nie chcemy również brać odpowiedzialności podatkowej za zobowiązania publiczno-prawne stowarzyszenia.”
Na takie warunki nie chce jednak przystać stowarzyszenie. Stoją za nim kibice, którzy podkreślają, że każdy z nich chce oddać klub tylko na zdrowych zasadach, żeby nie oddać wszystkiego co zostało wypracowane przez ostatnie cztery lata, czyli GKS Katowice za 3,5 mln zł. Najbardziej szkoda im herbu oraz nazwy. Kibice boją się też zmiany nazwy bądź przenoszenia klubu do innego miasta.
Centrozap ma odpowiedź również i na to, a w oświadczeniu rzecznika spółki czytamy, że: “Firma Centrozap gwarantuje natomiast utrzymanie dotychczasowej nazwy klubu. W przypadku zmiany nazwy zobowiązujemy się zapłacić karę w wysokości 5 milionów złotych z przeznaczeniem na rozwój bazy sportowej i sport dzieci i młodzieży w Katowicach.”
Właśnie ta baza, a konkretnie stadion przy Bukowej, to oprócz sytuacji finansowej klubu, kolejny powód do zmartwień dla kibiców. Zarzucają miastu, że obiekt będzie miał tylko 15 tys. miejsc, a jego przebudowa nie jest z nimi konsultowana. Prezydent z tymi zarzutami się jednak nie zgadza. – Moim absolutnym priorytetem jest bezpieczeństwo, więc pełen monitoring, ogrodzenia, ewidencja kibiców, być może modernizacja istniejącej trybuny. Projekt będzie gotowy w tym roku, ale zakres prac budowlanych jest do uzgodnienia – podkreśla Piotr Uszok, prezydent Katowic.
Podobnie, jak do uzgodnienia są warunki współpracy GKS-u z Centrozapem, bo bez tego na katowickim stadionie może nie mieć kto grać. – Tak naprawdę to najważniejszy jest sponsor strategiczny, a ze znakiem stowarzyszenie czy GKS Katowice nie chcę brać udziału, bo po prostu jestem w głupiej sytuacji – stwierdza Furtok. Rzeczywiście sytuacja byłaby głupia, gdyby być albo nie być klubu miała zależeć od klubowego znaku.