Colca – biała plama na …honorze

W Kanionie Colka walczy się z żywiołem, plecakiem i własnymi słabościami.
Barbara Majewska: Jeżeli były takie momenty krytyczne, kiedy byłam na przykład pod wodą, nikt nie był w stanie mi w tym momencie pomóc, więc jedyne wyjście to myśleć logicznie i szybko działać.
I to pozwoliło szczęśliwie wrócić Annie i Zbigniewowi, dla których ta wyprawa była podróżą poślubną.
Anna Bania: Romantyczne było to, że byliśmy tam sami, skały, woda, totalna dzicz, niebo pełne gwiazd nocami, chociaż nocą i wieczorami doskwierało zimno.
Zbyszek Bania: Wieczorem czułem się teraz bardziej odpowiedzialny, kiedyś jak było mi źle to sobie gdzieś tam szedłem i zaszywałem się w śpiworze i się grzałem, to teraz musiałem swoje ciepło oddawać jednak współmałżonce.
Wyprawa szła przez około 10 km aż do początku Klusderkura. I właśnie o ten odcinek, po powrocie rozgorzał spór.
Uczestnicy obu ekspedycji mają do siebie pretensje o palmę pierwszeństwa – kto pierwszy wymazał białą plamę z mapy w tym rejonie?.
Jerzy Majcherczyk: Oni po prostu mnie wykolegowali, bo ja przełożyłem moją wyprawę dwa razy po to, żeby być z nimi razem, potem mi pisali takie patriotyczne e-maile, że razem z flagą polską pójdziemy i jak tu można się wytłumaczyć, że dwa dni wsześniej startują cichaczem.
Zdobywcy z Gliwic odpierają, że wyruszyli sami, bo warunki Majcherczyka były dla nich nie do przyjęcia.
Krzysztof Mrozowski: Mieliśmy zupełnie inne wizje zdobycia kanionu i wyruszylismy osobno, na dnie kanionu jak się spotkaliśmy wzajemnie sobie pomagaliśmy, Pan Majcherczyk nam, my jemu.
Jak widać na podstawie tej wyprawy, chęć zapisania sie w historii rodzi skłonność do konfliktów. Odkrywcy płacą często najwyższą cenę za bycie numerem jeden. Chociaż polską flagę zatknięto w dziewiczym miejscu, zamiast dumy – pozostał niesmak.