Coraz bliżej mety. Małysz i Łaskawiec pną się w górę

Z chilijskiej pustyni wprost na argentyńskie bezdroża. Za kierowcami dziesięć morderczych etapów. – Wiele załóg odpadło, ale na tym polega Dakar. Dakar jest bardzo nieobliczalny, trzeba jechać równym tempem i wtedy się dojeżdża do celu i to jest nasz cel – mówi Adam Małysz, kierowca rajdowy. Cel, który w przypadku tej załogi realizowany jest w 100%. Adam Małysz i Rafał Marton na cztery etapy przed końcem imprezy wciąż zajmują 14 miejsce na 91 załóg, które jeszcze walczą.
Z pełną determinacją i bez łaski dla przeciwników. Stratę do pierwszego w klasyfikacji generalnej Marcosa Patronelliego odrabia Łukasz Łaskawiec. – Na razie rajd był tak pół szczęśliwy, pół nie. Zdarzały się awarie, musieliśmy wymienić silnik z powodu dziury – mówi Łukasz Łaskawiec, kierowca quada. Po naprawie przyszła kolej na lepsze pół. Łukasz wygrał dwa etapy i awansował na czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej
Choć dzielą ich setki tysięcy kilometrów, tu w rodzinnym domu Łukasz Łaskawca, uwadze nie umknie najmniejszy szczegół. – Cały czas jestem na bieżąco – jest cały czas laptop włączony, jest śledzenie stron, gdziekolwiek coś piszą. Strona Łukasza, oczywiście blog, facebook i strona Dakaru – wymienia Renata Łaskawiec, mama Łukasza. – Codziennie przed startem rozmawiam z synem, po starcie również. Wynik jest taki, jak był oczekiwany. Na początku mieliśmy trochę problemów sprzętowych – mówi Józef Łaskawiec, tata Łukasza. Te jednak dzięki wysiłkowi mechaników udało się opanować. Choć Łukasz do pierwszego miejsca ma stratę trzech godzin, podium w tegorocznym rajdzie Dakar wciąż jest w jego zasięgu
Sukcesy na trasach rajdu bez echa nie pozostają również w Wiśle – rodzinnej miejscowości jeszcze do niedawna jednego z najlepszych skoczków narciarskich w historii – Adama Małysza. – Codziennie, sprawdzam jego pozycje w klasyfikacji generalnej. Z wielkim zainteresowaniem śledzę zmagania Adama na rajdowych trasach – mówi Hannu Lepistoe, były trener Adama Małysza.
Poczynania mistrza śledzą nie tylko byli trenerzy, ale również mieszkańcy. A sukcesy na rajdowych trasach być może sprawią, że ciacho mistrza ulegnie modyfikacji. – Być może wymyślimy jakieś piaskowe ciastko, jakąś fatamorganę, albo jakiś samochód, zobaczymy – mówi Karolina Szeja, Cukiernia “U Janeczki” w Wiśle.
Nim jednak to nastąpi, poczekać trzeba przynajmniej do końca Dakaru. Przed kierowcami do pokonania jeszcze cztery etapy w morderczych warunkach.