Coraz droższe paliwo

Czasem trudno uwierzyć w to, co się widzi. I dopiero drugie spojrzenie sprawia, że jest pewność, że ceny benzyny ciągle wzrastają. Na początku roku za litr 98-oktanowej bezołowiowej benzyny trzeba było zapłacić niecałe 4,55 groszy. Pod koniec stycznia było to już o dziesięć groszy więcej. W pierwszym tygodniu kwietnia, trzeba już zapłacić średnio 4,80.
Mimo wzrostu cen Krzysztof Kula, kierowca, nie uznaje półśrodków i tankuje do pełna. Dla niego to przede wszystkim oszczędność czasu. Bo jak mówi i tak prędzej czy później trzeba pod dystrybutor wrócić. – Cóż możemy zrobić. Jak człowiek musi jeździć, bo nie ma takiej opcji, żeby tymi naszymi autobusami czy tramwajami jeździć, bo dnia by mu brakło, to musi tankować i jeździć. I płakać – stwierdza.
Mniej powodów do płaczu, a więcej do radości, mają w czasie wzrostu cen benzyny właściciele stacji tankujących gaz samochodowy. – Przybyło klientów, stosunkowo jedna trzecia więcej klientów jest w tej chwili – przyznaje Rafał Sutor z “Gaz-Mot”. Zadowoleni są też ci, którzy gaz tankują. Co prawda w założenie instalacji gazowej trzeba zainwestować około dwóch tysięcy złotych, jednak potem można tankować za… nieco ponad dwa złote za litr. – To jest połowa różnicy. Ja jeżdżę dużo, to mi się opłaca. Kiedy założyłem instalację jednorazowo włożyłem w to sporo środków, ale to już mi się wróciło w ciągu niecałego roku czasu – mówi Władysław Zięba, kierowca.
W jakiej cenie będzie benzyna za rok? Tego nie wie nikt. Ekonomiści natomiast wiedzą, że nie można panikować. Bo paradoksalnie wzrost cen paliw może wyjść nam na dobre.- To po prostu jest taki stały proces, od zawsze. Ceny energii rosły. Za tym rosły ceny żywności i różnych innych dóbr, a potem rosną dochody – wyjaśnia prof. Andrzej Barczak z Akademii Ekonomicznej.
Jednak tankujący samochody marzą o innej zależności – aby wzrost cen benzyny i towarów był odwrotnie proporcjonalny… do wzrostu dochodów.