Coraz zimniej. Jak się zmierzyć z mroźną zimą?
Spodnie, spódnice, wełniany sweter, dwie pary podkoszulków, wełniany płaszcz. Na górę jeszcze szal, czapka i rękawice, czyli klasyczny ubiór na cebulkę i już można dzielnie stawiać czoła mrozowi. Wszystkiemu winny jest wyż, który przywędrował do nas ze wschodu i jak mówią meteorolodzy zagości na dłużej – co najmniej przez najbliższych 10 dni. – Temperatury w ciągu dnia będą powyżej -10 stopni Celsjusza. Natomiast nocne spadki temperatury, zwłaszcza w drugiej części tygodnia, czyli z czwartku na piątek mogą spaść poniżej – 15 stopni – informuje Grażyna Bebłot, IMiGW w Katowicach.
Lokalnie słupek rtęci może pokazać nawet minus 20 stopni. Dlatego, w centrum Katowic, kto może tuli się do koksownika. – Czuję po nogach jak grzeje, jak się kucnie, to można świetnie ogrzać ręce – mówi Piotr Kaśkosz, mieszkaniec Katowic. Koksowniki stanęły przy czterech najbardziej obleganych przez pasażerów przystankach autobusowych i tramwajowych. – W ciągu takiego jednego sezonu zimowego około 4 ton koksu na funkcjonowanie tych koksowników zostaje przeznaczone, dodatkowo opalane są także drewnem – tłumaczy Jakub Jarząbek, UM w Katowicach.
Z takim rozgrzanym koksownikiem warto się teraz zaprzyjaźnić, bo w samym autobusie często wcale nie jest cieplej. Mimo że kierowcy autobusów są zobowiązani do włączenia ogrzewania już przy zerowej temperaturze, w środku nierzadko panuje arktyczny chłód. – Ten autobus co kilkaset metrów zatrzymuje się i jest wpuszczane zimne powietrze i temperatura nigdy nie będzie taka jak jest temperatura w pokoju w domu – wyjaśnia Anna Koteras, rzecznik prasowy KZK GOP.
Sprawdzają się za to domowe sposoby na ochronę części ciała najbardziej narażonych na działanie mrozu. – Bardzo szybko musimy tłustego na buzie wrzucić, więc tłustą śmietankę z owsianką. Myślę, że ten sposób jest rewelacyjny, znany od pokoleń – stwierdza Ewelina Bielec, kosmetyczka “Świat Piękna” w Katowicach.
Sweterki, kubraczki, kombinezony – do wyboru do koloru. Choć tak dużemu psu, takie wdzianko chyba już nie przystoi. – Takiemu malutkiemu – pokojowy piesek – to bardziej zimno jest na polu niż zahartowany duży starszy pies – mówi Maria Żak, mieszkanka Katowic. I swoje na mrozie podczas spaceru musi wycierpieć. Zawsze może jednak po nim wskoczyć pani pod ciepłą pierzynę. – Pierzynę i uszyjemy i na małe poduszeczki jeszcze nam wystarczy – deklaruje Zuzanna Bujok, mieszkanka Wisły.
W wielkie skubanie gęsiego pierza zaangażowało się ponad 40 znających się na rzeczy gospodyń z Wisły. – A jakby to człowiek sam skubał, toś calutką zimę, by musiał na to skubać, bo dwacjat teko co dzień, a potem palce bolą, to się też tak nie do – mówi Maria Śliż. Do piątku ma tu powstać pierzyna najdłuższa – dla największego zmarzlucha. Teraz wszystko w rekach góralek.