Czasowstrzymywacz
I tak co kilka minut. Jednak takie spojrzenia na świętochłowickiej mijance nie na wiele się zdają, bo tutaj czas się zatrzymał. I choć zegar nie drgnie nawet o sekundę – mieszkańców i tak przyprawia o dreszcze.
Zegar stoi – ale szczęśliwi przecież czasu nie liczą – tłumaczą urzędnicy. Jak mówią pomimo tego, że zegar w tej chwili nie chodzi, swiętochłowiczanie są szczęśliwi, a jak będzie chodził – będą jeszcze bardziej szczęśliwi.
Tylko kiedy to będzie – zastanawia się publicysta Marian Piegza. Zegar postawili tu rzemieślnicy trzydzieści lat temu – i jak na razie jest tylko miejscem dla takiej sztuki. – Zwykle tak się dzieje, że przy wjeździe do miasta szczególnie stara się dbać o piękno tego miasta, żeby wjeżdżający mogli mieć jakieś przyjemne wrażenia. U nas jest odwrotnie – uważa Piegza.
Taki stan rzeczy nie dziwi zegarmistrzów, bo jak mówią – czasy, kiedy zegary stanowiły dużą wartość – bezpowrotnie mijają.
Tego zegara jednak kupić się nie da, a do naprawy od kilku lat nikt się nie kwapi. Również świętochłowiccy taksówkarze już dawno zapomnieli, że kiedyś odmierzał wolno płynący czas postojów. A zdaniem tych, którym czas upływa nadzwyczaj przyjemnie – być powinien. Tylko, że powinien też chodzić, żeby ludzie mogli z niego korzystać.
A skoro takiej możliwości nie mają, to pewnie już wkrótce – tu w Świętochłowicach – stara dziecięca zagadka w lokalnej wersji będzie brzmiała: nie je, nie pije – nie chodzi, nie bije.