Czechy/ Wybory do Izby Poselskiej

Około 8 milionów wyborców zastanawiać się będzie nad tym, która z partii ma największe szanse na wyprowadzenie kraju z ogromnego zadłużenia. Faworytami są konserwatyści i socjaldemokraci. Jednak ich szanse na samodzielne rządzenie są minimalne.
Oprócz nich miejsca w parlamencie mogą wywalczyć jeszcze 4 lub pięć ugrupowań. Cisza przedwyborcza została zignorowana. Redaktorzy naczelni trzech z czterech głównych dzienników otwarcie wezwali wyborców do głosowania na prawicę. Straszą, że wygrana socjaldemokratów może pomóc w powrocie komunistów do władzy.
Będą to też wybory tak zwanych Dinozaurów. Tak nazywają Czesi polityków, którzy na scenie politycznej występują nieprzerwanie od 20 lat. Dlatego i w prasie i w ulotkach można często widzieć hasło: Czas na zmiany. Czy taki czas nadejdzie, dowiemy się jutro – dwie godziny po południu.
W pierwszych trzech godzinach głosowało 20 procent uprawnionych. Wśród pierwszych głosujących był prezydent Vaclav Klaus i premier Jan Fischer.
Piąte już z rzędu wolne wybory po Aksamitnej rewolucji 1989 roku są – według prezydenta Vaclava Klausa- wyjątkowe, ponieważ biorą w nich udział nowe partie, które mogą mieć wpływ na ich ostateczny wynik. Jego zdaniem, przebieg kampanii destabilizował sytuację wewnętrzną w Czechach.
Głosował też premier Jan Fischer. Po wyjściu z lokalu powiedział, że po wyborach przyjdzie czas na dokończenie niezbędnych reform, przede wszystkim finansów publicznych, służby zdrowia oraz rent i emerytur. Premier życzyłby sobie i Czechom silnego rządu, który nie byłby uwikłany w wewnętrzne spory.
Głosowanie przebiega bez problemów. Także w regionach dotkniętych niedawno wielką powodzią.