Czekanie na katastrofę i tragedię? Cementownia w Grodźcu grozi zawaleniem! [ZDJĘCIA] I nikt z tym nic nie robi…
Jeden z mieszkańców postanowił nie czekać na katastrofę i złożył doniesienie do prokuratury. To obraz cementowni w Grodźcu koło Będzina. W zeszłym roku sprawę badał nadzór budowlany, teren określił jako niezwykle niebezpieczny. Od tego czasu nic się jednak nie zmieniło. Dlaczego? Sprawdzała Agnieszka Niewolańska.
Spacer po dawnej cementowni w Grodźcu koło Będzina może zagrażać życiu. -Są takie dziury, gdzie można lecieć parę metrów w dół, ich nie widać bo są w zaciemnionych miejscach, jest bardzo niebezpiecznie – mówi anonimowo mieszkaniec Będzina. Niebezpieczne i niezabezpieczone. Dziś to miejsce jest ruiną. Bawią się tu dzieci, młodzież urządza imprezy, a młode pary robią sesje zdjęciowe. -Moje trzynastoletnie dzieci, rok temu przekazały mi informacje o tym, że ich koledzy, mieszkańcy okolicy bawią się na tym terenie. Przeszedłem, zrobiłem zdjęcia no i potem napisałem do nadzoru budowlanego – mówi Mariusz Grabarczyk, który złożył doniesienie do prokuratury. Wtedy Mariusz Grabarczyk po wizji lokalnej usłyszał, że teren jest wyjątkowo niebezpieczny i należy go natychmiast zabezpieczyć.
-Gmina Będzin rozpoczęła zabezpieczenie na razie terenu przed osobami trzecimi poprzez wykonanie uzupełnienia ogrodzenia od strony ulicy Kempy. Następnie zamontowany został szlaban na wjeździe od ulicy Barlickiego – mówi Teresa Zapolska, Inspektor Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Takie zabezpieczenie może jednak nie wystarczyć. –Tu goście, którzy ćwiczą parkur, to jest taki rodzaj miejskiej akrobatyki, że się właśnie skacze po takich schodach murkach i tak dalej i właśnie tutaj sobie biegali, skakali – mówi anonimowo mieszkaniec Będzina.
Zupełnie za to nieanonimowo pan Mariusz wiele razy interweniował, bo nie chce czekać na nieszczęście. -Napisałem we wrześniu do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, miesiąc później prokuratura wszczęła dochodzenie w tej sprawie – mówi Mariusz Grabarczyk, który złożył doniesienie do prokuratury.
Sprawie, której unikają będzińscy urzędnicy. Dziś można tylko rozkładać ręce, bo pomysłu nie ma. Był za to inwestor. Jak tłumaczy Adam Urbus agent nieruchomości, problem polegał na tym, że w centralnej części cementowni była działka, która nie należała do urzędu. -Ta działka miała zostać zamieniona na działkę miejską i cały ten teren miał być wspólnie sprzedany i tak to uzgodniono, natomiast miasto nie wiem z jakich powodów nie doprowadziło do zamiany tej działki – mówi Adam Urbuś, Agencja Nieruchomości Historycznych.
To zniechęciło dewelopera, który w cementownię chciał zainwestować ponad 30 milionów złotych. -Jeżeli nie będzie konkretnej koncepcji, konkretnego pomysłu ze strony władz co z tym dalej zrobić, za tym powinny pójść jakieś konkretne działania, pozyskania takich przedsiębiorców, takich inwestorów – uważa Marcin Lazar
radny miasta Będzin. Przez rok nic w tej sprawie nie drgnęło. W cementowni w Grodźcu za to wszystko się sypie.