Czeladź: odbudują historyczny mur, ale kosztem mieszkańców?

Czas gra tu na jego niekorzyść. Skarpa, na której stoi świątynia św. Stanisława, dziś wygląda niemal tak samo jak latem, czyli w momencie jej osunięcia. Bo choć plany odbudowy muru oporowego już są, pozostają tylko na papierze. A gwarancji nikt nie da, że jego pozostałość wkrótce się nie osunie, a razem z nim stuletnia świątynia. – Zostały wykonane roboty zabezpieczające. Zostały wykonane przez firmę pod nadzorem osoby z uprawnieniami budowlanymi i na chwilę takiego zagrożenia nie ma, ale nie można przewidzieć, że jego nie będzie – informuje Sylwia Sztuka, nadzór budowlany. By zagrożenie definitywnie wyeliminować potrzeba pieniędzy. – Ze sprzedaży cegiełek i z kwest mamy gdzieś około 7 tys. zł na dziś – mówi Jan Powałka.
Tymczasem odbudowa muru to koszt blisko trzech milionów złotych. Milionów, których parafia na razie nie ma. – To jest zabytek i nikt by nam nie darował – powiedzmy naszym radnym i burmistrzowi też – gdyby doszło do kolejnych obsuwisk – uważa Andrzej Mentel, szef klubu radnych PO. Aby osuwisko zatrzymać, radni wykonali ruch budżetowy. Pulę 300 tysięcy złotych zamierzają przesunąć na rzecz parafii z funduszy Zakładu Budynków Komunalnych, czym już wywołali prawdziwe trzęsienie ziemi. Zarządca budynków komunalnych, w których mieszka blisko 2,5 tysiąca rodzin, przekonuje, że szczytna idea radnych, to przede wszystkim cios w lokatorów. – Nasz budżet opiewał tylko na kwotę 340 tysięcy, a zabrano nam 420 tysięcu. To jest ponad ten budżet remontowy – mówi Lena Wardęga.
Ponad 450 rodzin czeka na wymianę starych okien, ponad 50 jest na liście do naprawy nieszczelnych pieców. Obcięcie budżetu oznacza, że w tym roku żaden z lokatorów remontu się nie doczeka. Jadwiga Gołyga nie rozstaje się z czujką dymu. Już raz się podtruła. Jej niesprawny piec miał być naprawiony w tym roku. – Nawiewnik założyłam i mam mieć otwarte okno, żeby się paliło w piecu i żeby był ciąg. Ciąg zdarzeń może jednak zmienić swój bieg. Bo choć rada pieniądze na rzecz parafii w budżecie zapisała, ostateczna decyzja należy do burmistrza. W urzędzie przekonują tymczasem, że sprawa nie jest taka prosta. – Do dzisiaj nie wpłynął żaden wniosek o przydzielenie dotacji na ochronę zabytków. Zgodnie z obowiązującymi przepisami termin składania takiego wniosku upływa 15 września w roku poprzedzającym rok, w którym zadanie ma być realizowane – wyjaśnia Karolina Juryniec, UM Czeladź.
Brak wniosku to niejedyna wada. Bo choć radni chcą ratować zabytek, pieniądze miałyby pójść na odbudowę muru, który zabytkiem nie jest. – Sytuacja związana z zawaleniem muru to jest temat ubiegłoroczny. Od tego czasu właściciel tego muru nie wystąpił do nas o wpis do rejestru zabytków, a z kolei przepisy nie pozwalają dać pieniędzy na obiekt, który do rejestru wpisany nie jest – tłumaczy Magdalena Lachowska, wojewódzki konserwator zabytków.
Świątynia wymaga natychmiastowej interwencji. Pytanie tylko czy naprawa muru musi się odbyć kosztem tych, którzy na remonty czekają lata?