Czepek pełen zmartwień
Precyzyjna, silna i pomocna. Taka powinna być pielęgniarka idealna. Joanna Pragnący kulisy tego zawodu poznała bardzo dobrze. Pracuje od 28 lat i wie, jak ciężko może być. – Podnoszenie pacjentów jest wpisane w nasz zawód. Wiadomo, że są to ludzie w dużej mierze leżący. Musimy się z tym liczyć. Jeżeli jest zmniejszona ilość pielęgniarek, to wtedy jesteśmy nadmiernie przeciążone. A to przeciążenie wcale nie wiąże się z docenieniem. Dlatego, by zastanowić się nad sytuacją i przemówić pełnym głosem, pielęgniarki spotkały się dziś w Szczyrku. – Powiem trochę jako kobieta: pewnie dlatego, że jest to w dużej części zawód kobiecy, a kobiety są w naszym społeczeństwie raczej niedoceniana – mówi Iwona Borchulska, Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych na Śląsk.
Doskonale wie o tym Barbara Soja, która pracuje w punkcie opatrunkowym na kopalni Wirek. Z wypłaty ledwo wiąże koniec z końcem. Pielęgniarek takich jak ona – niezrzeszonych jest niewiele, dlatego niewielu też chce im pomóc. Nawet koledzy z kopalni. – Żadne związki nie mogą, albo nie chcą walczyć o swoje pielęgniarki. Potrafią walczyć, pokazać się na strajku pielęgniarek ogólnopolskim, a u nas nie. Co więcej nikt nie czuje się odpowiedzialny za ich los, czyli niskie płace i brak podwyżek. – Prośby do nas dotarły. Z tym, że my jesteśmy związani umową z kopalnią, na rzecz której świadczymy te usługi – stwierdza Andrzej Zamojski, dyrektor Konsorcjum Ochrony Kopalń.
Jednak przedstawicielki pielęgniarskich związków obawiają się, że może być jeszcze gorzej. Sądzą, że planowane przekształcenie szpitali w spółki prawa handlowego sprawi, że będą pierwsze w kolejce do zwolnień. Te obawy potwierdza Zbigniew Swoboda, dyrektor Szpitala Miejskiego w Sosnowcu, choć zaznacza, że los pielęgniarek nie jest jeszcze przypieczętowany. – Przywołując doświadczenia podmiotów niepublicznych, prywatnych przychodni, gabinetów – tam stopień eksploatacji pracownika i prestiż tego zawodu budzą poważne wątpliwości. Nic więc dziwnego, że związek postanowił szukać pomocy między innymi w Narodowym Funduszu Zdrowia. Niestety NFZ stawia na chłodną kalkulację. – Nie ma takich możliwości prawnych, ani mechanizmów ekonomicznych, które mogłyby tutaj zadziałać. My nie widzimy ile osób w danym momencie bierze udział w zdarzeniu medycznym – odpowiada Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego Narodowego Funduszu Zdrowia.
I tej niewidzialności w świetle procedur najbardziej boją się pielęgniarki. – W całej Europie i na świecie pielęgniarka to partner dla lekarza, a u nas jest on trochę dalej – dodaje Dorota Gardias, przewodnicząca OZZPiP.
Prestiż zawodu kuleje, ale pielęgniarki nie poddają się i zamierzają przyspieszyć kroku.