Czuwaj!

Mieszkańcy baraków w swoich mieszkaniach nie mają nawet wody. Muszą ją nosić w baniakach z ujęcia. Rodzinom chce pomóc Aleksandra Jarosz – harcerka z Piekar Śląskich. Kiedy inni omijają szerokim łukiem piekarskie slamsy – ona odważyła się poznać ich mieszkańców. – Ludzie żyją stereotypowo i wydaje im się, że jeśli człowiek jest w baraku to z tych baraków będzie zawsze. Możemy zapewnić im normalne mieszkanie w innym miejscu i już nie będą wiedzieli, że oni mieszkali kiedyś na barakach. Ja sobie postawiłam taki cel, żeby dać tym ludziom szansę.
Tutaj mało kto potrafi uwierzyć w szczerość tych intencji, a jeszcze mniej osób w to, że nastolatka mogłaby naprawdę pomóc. – Nikt nie pomoże, nic nie zrobi tu. Dlaczego? Co zrobi sam, wiesz ile w jednym rzędzie jest rodzin? A większość z nich mieszka w takich, albo jeszcze gorszych warunkach. Są również propozycje bardziej drastycznych rozwiązań. – Zamawiam dwa spychy i spycham to pod Urząd Miasta, panu prezydentowi, tak żeby wiedział jak ludzie mieszkali.
Ola ma inną koncepcję. Chciałaby, żeby prezydent przyjechał tutaj i na miejscu przekonał się, że konieczne są zmiany. – Prezydent tutaj nie był, po prostu wydaje mu się, że jest żle, ale ci ludzie mogą tutaj mieszkać. Kiedy przyjadą tutaj i pooglądają to wszystko to będą w szoku, jak niekótrzy, którzy odwiedzili to miejsce pierwszy raz.
Urzędnicy przekonują, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. – Są przecież wielokrotnie podejmowane próby wyremontowania tych mieszkań, te próby były w ostatnich latach podejmowane ciągle, pytanie ile można inwestować w miejsce, które ciągle podlega dewastacji – tłumaczy Artur Madaliński, Urząd Miasta w Piekarach Śląskich.
Takiej opini nie potwierdzają mieszkańcy piekarskich baraków. Przynajmniej niektórzy z nich próbują żyć normalnie, ale w ”Paryżu”, jak nazywają swoje osiedle – to po prostu niełatwe. – Mam wodę, ubikację, łazienkę zrobioną, to wszystko mnie kosztowało na własne pieniążki. Odebrałem sobie od ust, żeby coś z czegoś zrobić.
Harcerze próbują pomagać i prowadzą zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy. Starają się też głośno mówić o problemie. Bo jak mieszkańcy Piekar Śląskich dowiedzą się, co kryje się w cieniu dwóch wież – być może ktoś jeszcze to zauważy.