Dąbrowa Górnicza: Odznaczono mężczyzn, którzy obronili nastolatka przed nożownikiem

Ciężar swoich decyzji noszą do dzisiaj. Decyzji, za które podziękował im, choć nie bezpośrednio, prezydent Bronisław Komorowski. Tomasz Góra, razem z dwoma innymi mężczyznami, próbował obronić okradanego siedemnastolatka. Szybko stał się kolejną ofiarą napastnika. – Chciał mi zadać ranę w klatkę piersiową, ale ja się odsunąłem i uderzyłem go z lewej ręki. On się trochę osunął na nogach i chciał mi wbić nóż w okolice otrzewnej – wspomina.
Wszystko działo się ponad miesiąc temu w okolicach ulicy Poniatowskiego w Dąbrowie Górniczej. – Patrzę, stoi samochód, w którym siedzi młody chłopak i się z kimś kłóci. Nagle zaczyna wrzeszczeć, że ten drugi zabrał mu komórkę i ma przy sobie nóż – opisuje zdarzenie Stanisław Góra. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Do pościgu za Maciejem M. rzuciły się trzy osoby. Chwilę potem mężczyzna był już obezwładniony i związany drutem. Napastnik zdążył jednak wszystkich ranić nożem.
Wtedy Szymon Kępka – najciężej ranny, trafił do szpitala specjalistycznego w Sosnowcu. Jego stan był bardzo poważny. Stanisław Góra miał natomiast mocno rozcięty brzuch. Jego syn od tamtego momentu nie rusza ręką – ma uszkodzone ścięgna i nie wiadomo czy dłoń będzie w pełni sprawna.
– Sprawca był pijany, a chwilę po zatrzymaniu zasłabł. Policjanci udzielili mu pomocy medycznej i został odwieziony do szpitala – mówił wówczas asp. Mariusz Miszczyk z dąbrowskiej policji.
Maciej M. to recydywista. Dwa lata temu wyszedł z więzienia, gdzie odsiadywał 11 lat za zabójstwo i uszkodzenie ciała. Był na odwyku. Teraz w areszcie czeka na proces. Wcześniej jednak będzie badany przez psychiatrów. Za kwietniową kradzież i usiłowanie zabójstwa w więzieniu może spędzić nawet resztę życia.
– Jest lęk przed tym, jak zareagować, czy nie narażać swojego życia. Oni pokazali, że warto. Pokazali obywatelską postawę i myślę, że to powinno być wzorem dla innych – podkreśla Zbigniew Podraza, prezydent Dąbrowy Górniczej. Nawet jeśli stało się to kosztem ich zdrowia. – W takich sytuacjach się nie myśli, to już jest instynkt i odruch. Są tacy, co się odwrócą i uciekają. Ja bym dziś zrobił to samo. Wiem, że mam podporę, syna, który też się w takich sytuacjach nie cofnie – wyznaje Stanisław Góra. A to często jedyny sposób na powstrzymanie tych, którzy też nie mają zamiaru się cofnąć.