Deja vu w Tychach?

– Kiedyś tu był plac zaniedbany, można było sobie zęby wybić – wspomina Jan Piekorz, mieszkaniec Tychów. I dzisiaj też można. Bo chodników znowu nie ma, a pomni niebezpieczeństwa bliskiego spotkania z wyrwą klienci, zaczęli omijać kwiaciarnię. – Bardzo utrudnia. W ogóle nie przychodzą tu klienci. Gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej, moglibyśmy udać się na urlop. Ale w takiej sytuacji, jak? Pytanie jak? – przy Wejchertów pada często. Ale w wersji: jak można było rozkopać niedawno ułożone chodniki? – Zniszczono część pracy kogoś. Nie część, tylko większość. Pięknie to było zrobione – żali się Jan Piekorz.
Ledwo przed rokiem. Zrobione tak, że spodobało się mieszkańcom. Według Piotra Hajduka zanim znowu zniknęły chodniki, zabrakło czegoś innego. – Po prostu brak koordynacji całej, żeby to zostało zrobione za jednym szlagiem. Czyli wymiany przy okazji remontu zakopanych instalacji. – O planowanych remontach informujemy wszystkie zainteresowane strony – deklaruje Wojciech Łyko, dyrektor Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Tychach. Które przy tej okazji mogłby zdecydować się na wymianę rur. Ale z różnych względów nie zawsze się decydują. – PEC z zamierzaniami co sezonowymi się zwraca, natomiast ta informacja była, dotarła do nas w tym roku – dodaje Wojciech Łyko.
Gdy po awarii okazało się, że biegnąca przy Wejchertów rura wymaga wymiany. Ten remont był planowany już kilka lat temu. Mimo to przedstawiciele tyskiego PEC-u nie mają sobie nic do zarzucenia. – Nie da się wszędzie, na każdym etapie, tak poprowadzić trasy, by nie naruszyć istniejących chodników i dróg. Przy czym po każdej inwestycji odtwarzamy teren do stanu wyjściowego – tłumaczy Arkadiusz Strzeżyk, PEC Tychy.
Co nie zmienia jednak faktu, że gdyby terminy skoordynować byłoby i taniej, i wygodniej.