Demokracja pod górkę

Mieszkający w Jaworznie Henryk Gierek walczył o to, by jaworznianie mogli sami zgłaszać projekty uchwał w ważnych dla siebie sprawach. Radni poparcie obiecywali, ale go nie udzielili. Według Gierka – ze strachu. – Gdyby rozpatrywali projekt złożony przez mieszkańców miasta, musieliby się opowiedzieć: tak lub nie. I w ten sposób mogliby się narazić mieszkańcom, którzy projekt złożyli. – Być może byłyby zgłaszane projekty, które nie byłyby aktualnie rządzącej prawicy na rękę – uważa Paweł Kaczmarczyk, radny Lewicy.
A powinny być – przynajmniej w opinii ekspertów zajmujących się samorządnością. W ich ocenie wciąż zbyt mało Polaków angażuje się w sprawy publiczne. – Dziwię się dlaczego radni nie chcą takich rozwiązań, bo radnym powinno zależeć na włączaniu mieszkańców, żeby decydowali o losach miasta, losach gminy – uzasadnia Grzegorz Wójkowski, Stowarzyszenie Bona Fides. Decydować mogą za pośrednictwem wybranych przez siebie obywateli – odpowiada radny Stefan Szymański. To między innymi jego głos zdecydował o odrzuceniu uchwały. On sam odrzuca wszystkie zarzuty w tej sprawie. – Chęć wprowadzenia jakichkolwiek zmian, inicjatyw wystarczy poparcia trzech radnych, którzy wybierani są w sposób powszechny.
I dlatego ci wybrańcy, powinni popierać każdą lokalną inicjatywę – przekonuje Grażyna Haska, która na łamach lokalnego ”Co tydzień” od kilkunastu lat opisuje jaworznicką samorządność. – Myślę, że nie można tutaj mówić o zagrożeniu dla demokracji, raczej o poprawie jej jakości. Bo im większe zaangażowanie w decyzje, tym lepsza demokracja. Jednak nie wszyscy samorządowcy to rozumieją. – Wytworzyły się elity w Polsce polityczne, a także w samorządach, które mają poukładane klocki na tyle wygodnie, że każdy nowy klocek, który nie pasuje do układanki, bo stwarza problem. Mimo tych problemów chętnych do układania klocków nie brakuje.