Do Polski powracają kultowe zawody!

Paper Wings, papierowa technologia rakietowa dla każdego. – Chodzi o to, żeby albo rzucić jak najdalej, albo żeby samolot leciał jak najdłużej lub zrobił jak najbardziej efektowne ewolucje – tłumaczy Filip Kołodziej, sędzia zawodów. Na starcie eliminacji studenckich mistrzostw świata w lotnictwie papierowym w Gliwicach cały przekrój zawodników. Była szwajcarska precyzja i kobieca delikatność. – Tylko ja tak potrafię – to hasło przewodnie dzisiejszego dnia, on tylko tak potrafi latać – mówi Joanna Serafin, zawodniczka.
Dobre hasło, ale i konstrukcja. Tajniki gięcia i wydzierania przekazywane z pokolenia na pokolenie. – To jest model mojego taty od dzieciństwa mnie uczył. Doskonaliłam go i zobaczymy, jaki będzie efekt – mówi Klaudia Hatke, uczestniczka.
Efekt wysokich lotów. Każdy z zawodników próbuje go osiągnąć w różny sposób. – Duża powierzchnia skrzydeł, żeby nie był taki szpiczasty, bo on wtedy się wbija w powietrze, a on ma się unosić na powietrzu – tłumaczy Marcin Kuśka, uczestnik. – Podwójna beczka i korkociąg będą wysoko punktowane, ale inne ewolucje mile widziane i też będą wysoko punktowane – mówi Tomasz Kaniewski, sędzia zawodów.
Inne papierowe modele startowały w zawodach na najdłuższy lot. Ich konstruktorzy inspiracji szukali u najlepszych. – Chodzi o Concorda, gdzie właśnie ma dziób w dół, zgarbiony i skrzydła bardzo malutkie. Dzięki temu daleko leci przy małych oporach – wyjaśnia Tomasz Bartnikowski, uczestnik. – Tajemnica, przede wszystkim w aerodynamice i technice rzutu. Technikę rzutu obrałem na średnim poziomie, czyli nie za wysoko, nie za nisko i lekko podkręcone – mówi Bartosz Pluchacz, uczestnik. W rezultacie przeszło piętnaście metrów lotu, ale także uznanie jury i uwielbienie fanek.
Choć byli i tacy, którzy się specjalnie nie przykładali stawiając na zasadę, że dobry lotnik i na skrzydłach od stodoły poleci. – Oczywiście to jest konstrukcja o jak największej powierzchni, zaprojektowana właściwie nie przeze mnie. Pomysł został skradziony, ale na tym polega polska rzeczywistość. Trzeba ukraść pomysł, żeby go upgradować – stwierdza Andrzej Zdrewicz, uczestnik. Unowocześnić dziecięcą zabawę w puszczanie samolotów studentom z Gliwic się udało, a najlepsi z nich polecą do Salzburga na światowy finał “Papierowych Skrzydeł”.