Dodatek energetyczny ma pomóc najuboższym. Okazało się, że muszą za niego zapłacić…
Czas przebrnięcia przez formalności oraz pieniądze, które trzeba wydać, żeby dostać dodatek energetyczny, już na starcie potrafią niejednego zniechęcić. W grę wchodzi dopłata do prądu. Dla samotnej osoby to nieco ponad 11 złotych miesięcznie. – 11 złotych… Chyba mi się nie będzie chciało, bo cóż to za różnica? To się gdzieś zgubi – stwierdza Jan Matusik, mieszkaniec Świętochłowic.
Tym bardziej, że aby dopłatę dostać, trzeba najpierw zapłacić 10 zł opłaty skarbowej. W przypadku Świętochłowic dodatki przyznawane są na cztery miesiące. Później znów trzeba składać dokumenty i znów zapłacić. Na tym jednak nie koniec. – Nie zostało to również zwolnione od podatku dochodowego od osób fizycznych. Trzeba liczyć się z tym, że kwotę dodatku energetycznego należy uwzględnić w rocznym rozliczeniu z fiskusem – informuje Mirosław Urbanek, Ośrodek Pomocy Społecznej w Świętochłowicach.
Dodatek energetyczny przysługuje tym, którzy korzystają z dodatku mieszkaniowego. Ten drugi z opłaty skarbowej i podatku był i wciąż jest zwolniony. Stąd też dezorientacja wśród urzędników, z których część nie wie, na jakich zasadach przyznawać dopłaty do prądu. W Zabrzu na przykład na razie opłat skarbowych pobierać nie zamierzają. – Nie jest to zbyt racjonalne. Biorąc pod uwagę, że wysokość tej opłaty – 10 złotych – byłaby praktycznie równoznaczna z dodatkiem energetycznym za jeden miesiąc – mówi Anna Wyleżoł, Wydział Zarządzania Nieruchomościami UM w Zabrzu.
Ministerstwo Gospodarki, w którym projekt dodatku energetycznego powstał, jego mankamenty tłumaczy ustawą o opłatach skarbowych sprzed ośmiu lat. Odpowiedzialnością obarcza Ministerstwo Finansów. – Odpowiednie zapytanie w tym zakresie zostało już do resortu finansów skierowane. W piśmie tym zasugerowano również wprowadzenie do tej ustawy odpowiednich zmian tak, by decyzje w zakresie dodatku energetycznego zostały zwolnione z opłaty skarbowej.
Najprawdopodobniej ustawa zostanie znowelizowana, ale z niewielką korzyścią dla zainteresowanych. Korzyści z nowego obowiązku nie widzą też samorządy. A to one muszą się wszystkim zająć. – Jest oczywiście zadanie zlecone, na realizację którego mamy otrzymać pieniądze z budżetu państwa. Jak pokazuje praktyka z ubiegłych lat, tych pieniędzy nie jest wystarczająco dużo. Nie chcę być oczywiście złym prorokiem, ale zmagamy się z tym od wielu, wielu lat – mówi Piotr Uszok, prezydent Katowic.
Tylko w Katowicach od początku roku wnioski o dodatki złożyło 360 osób. Tu jednak zachęca do tego dłuższy, bo trwający siedem miesięcy, okres wypłacania świadczeń. – Myślę, że też ta ilość wniosków wynika z tego, że dosyć konsekwentnie naszych klientów informujemy o tym. Wszystkie osoby, które składają aktualnie wnioski o dodatek mieszkaniowy, równolegle dostają wniosek o dodatek energetyczny – informuje Anna Piotrowska, MOPS w Katowicach.
W Zabrzu wniosku nikt jeszcze nie pobrał. W Świętochłowicach druk wzięło 20 osób. Wypełniony nie wrócił żaden. Wygląda na to, że mieszkańcy kalkulują zupełnie inaczej niż rząd.