Dokuczliwa budowa DTŚ-ki

Od kilu miesięcy dotarcie do ulicy św. Małgorzaty w Zabrzu graniczy niemal z cudem – zwłaszcza przy deszczowej pogodzie. – Przecież to jest niemożliwe, samochody się niszczą, tutaj nie ma jak przejść, ani na zakupy. Dzieci się tutaj topią w błocie – mówi mieszkaniec. Wszystkiemu winna droga – a raczej jej budowa. Inwestycja, która z impetem ruszyła w listopadzie ubiegłego roku coraz częściej bardziej niż kierowcom dokucza mieszkańcom. Zwłaszcza tym, którzy za swoimi oknami mają jeden wielki plac budowy. – Okna nie można otworzyć, nawet wywietrzyć mieszkanie. Budowa nie stara się o to, żebyśmy mieli gdzie przejść, sami widzieliście jak dzisiaj do nas przyjechaliście. Jak pada deszcz to chodzimy po błocie, jak jest sucho wdychamy kurz i idziemy brudni na drugą stronę, bo sklepów nie mamy żadnych tutaj – opowiada Gabriela Gwozd, która mieszka przy budowie DTŚ.
Do tego liczne awarie prądu, gazu i wody. Za to tej deszczowej jest aż nadto. Gdy zaczyna lać – niemal w każdym mieszkaniu zalega woda. Urzędnicy rozkładają ręce i mówią, że inaczej tej inwestycji przeprowadzić się nie da. – Wszyscy mamy świadomość tego, że każda budowa, zwłaszcza tak duża budowa, niesie za sobą szereg niedogodności i uciążliwości dla mieszkańców – oznajmia Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.
Ci ze św. Małgorzaty mają już ich wyraźnie dosyć i pytają ile jeszcze. – Przedtem wszystko mieliśmy, bo mieliśmy wygodną drogę, fajny chodnik, sklepy, aptekę – wszystko. W tej chwili nie mamy nic, nawet tej drogi nie mamy – żali się Irena Gwozd, która mieszka przy budowie DTŚ-ki. Mieszkańcy zaznaczają, że tu nikt nie jest przeciwny inwestycji. Budują drogę i dobrze, tyle tylko, że powinno to inaczej wyglądać. – Na przykład tak jak w Rudzie Śląskiej, najpierw zrobili drogę dojazdową do tych budynków przy budowie i wtedy zaczęli budować, a tu jest odwrotnie. Tu najpierw zniszczyli nasze dojazdowe drogi i teraz czekamy.
Dlatego o pomoc zwrócili się do pani prezydent Zabrza Małgorzaty Mańki-Szulik, która gdy ochoczo otwierała inwestycje obiecywała wiele. – Z łopatą poradziliśmy sobie, jak będzie trzeba pomóc to deklaruję – przyjdę pomóc. Dlatego napisali pismo, w którym domagają się budowy chodnika i dojazdu do posesji, nieodpłatnej wymiany okien na nowe – dźwiękoszczelne oraz zainstalowania ekranów akustycznych. – To nie jest takie proste, ponieważ my dysponujemy środkami publicznymi i przed wszystkimi mieszkańcami tłumaczymy się ze swoich wydatków. Trzeba by najpierw zadać pytanie jakiego rodzaju to byłaby pomoc, a po drugie trzeba by się zastanowić czy ta pomoc jest legalna – tłumaczy Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.
Pytanie tylko, czy prowadząc inwestycje i stwarzając takie warunki jest się nad czym zastanawiać.