Dom na drodze

– Uprawialiśmy ekologiczne warzywa dla całej rodziny. Chowaliśmy drób – trochę kaczek, kur… – mówi Gertruda Skrobol.
Trochę jak na wsi…, ale tylko trochę. Najważniejsze, że u siebie. Gertruda Skrobol. – Nie możemy podarować dorobku trzech pokoleń. Dlatego, że ziemię ja otrzymałam od rodziców, wybudowałam dom, a córka zrobiła generalny remont – stwierdza Gertruda Skrobol.
I dlatego tak trudno jest się im z ojcowizną rozstać. Poświęcili wiele, żeby postawić dom, który teraz stanął na drodze drogi, a dokładnie autostrady. Na razie państwo Skrobol mówią twardo – nie. – To pierwsza sytuacja, która tak daleko się posunęła, że właścicielka w ogóle nie chce sprzedać tej nieruchomości bądź mówi, że chce tak kolosalne pieniądze, których my nie jesteśmy w stanie zapłacić – tłumaczy Wojciech Gierasimiuk GDDKiA.
Bo dla mieszkańców tego domu sentyment to rzecz bezcenna. – To jest dorobek naszego całego życia. My nie możemy sobie pozwolić, żeby być sponsorami autostrady – uważa Skrobol.
Na sponsorowanie opóźnień w budowie pozwolić sobie nie mogą też drogowcy. Dlatego sentymenty będą musiały ustąpić koparkom i buldożerom. Do wojewody śląskiego już trafiło pismo z prośbą o zgodę na niezwłoczne zajęcie nieruchomości przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. – Nikt tego nawet nie zakłada, że przez jedną nieruchomość nie powstanie, czy będzie wyrwa w autostradzie – stwierdza Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski.
Nie zakładali tego również sąsiedzi pani Gertrudy. Teraz porządkują to, co z ich domów zostało. Ale jak mówią rozumieją postawę sąsiadów. – Miłość do ziemi. Każdy ma prawo kochać swoje miejsce rodzinne, jeżeli tu się ktoś urodził, tu się wychował i tu żyje przez tyle lat. Może do tego stopnia kocha, że nie chce się rozstać – zastanawia się Michał Gajda.
Prawie wszystkie z 64 domów zostały już wyburzone. Mimo, że ten państwa Skrobol stoi nadal, budowa autostrady posuwa się na przód. I jak zapowiada inwestor opóźnień nie będzie.