RegionSilesia Flesz

Dopiero co nauczyli się chodzić, a już zaczynają latać. Następcy Małysza rywalizowali w Wiśle

Choć młodzi skoczkowie nie zawsze zaliczają miękkie lądowanie, to tym twardzielom żaden upadek nie straszny. Przy odrobinie pomocy rodziców stawiają na skoczni pierwsze kroki. Najmłodsi z nich zakładają narty w wieku czterech lat. – Skaczę już rok, a wybrałem dlatego ten sport, bo lubię adrenalinę – mówi Wojciech Troszok, skoczek narciarski. Ryzyko lubi też sześcioletni Tymek, który jest tu prawdziwą gwiazdą. To obecnie jedna z największych nadziei polskich skoków narciarskich. Młody zawodnik wyrósł już jednak z takich obiektów. – Już skakałem na 70 i skoczyłem tam 25,5 metra, a tutaj najdalej skoczyłem 12.

 

Dla porównania Tymek skacze na obiektach pięciokrotnie większych niż jego rówieśnicy. Rocznie oddaje blisko tysiąc skoków. – Żona złości się bardzo, bo puchary, które faktycznie są coraz bardziej liczne, mimo tego młodego wieku sześciu lat coraz więcej ich jest na parapecie i nie wiemy, który parapet jeszcze do tego użyć – opowiada Andrzej Cieńciała, tata skoczka narciarskiego. Przed takim dylematem niebawem może stanąć mama Wojtka. Dziś młody zawodnik osiągnął swój pierwszy sukces. Skakał jego dziadek, dlatego on chce pójść w jego ślady. Pani Aleksandra, która  wychowuje go sama jest dla niego nie tylko mamą, ale i trenerem. – Trzeba dzieci czasem zwalniać z lekcji, żeby później iść z nimi na trening. Ważna jest cierpliwość, mobilizacja, czasem są gorsze dni, gorsze wyniki, dzieci się załamują więc trzeba jego mobilizować – tłumaczy Aleksandra Bujok.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Frekwencja na zawodach w Wiśle pokazała, że motywować specjalnie nikogo nie trzeba. Wystarczy trochę śniegu i można zacząć skakać. Choć te obiekty z pozoru są małe, to właśnie na nich mogą zrobić skok w kierunku wielkiej kariery. – Jak kiedyś zaczynaliśmy skakać od 10-12 lat, a teraz zaczynamy już od czterech. Ten czas szkoleniowy się wydłuża i oni szybciej wchodzą w te tryby większych skoczni i wtedy można osiągnąć sukces. Tu kilka co teraz skacze za kilka lat będzie nas reprezentował na międzynarodowej scenie – oznajmia Zbigniew Wuwer, prezes KS Wisła. Choć teraz mają gdzie skakać, to przez większość roku takich możliwości nie ma. W Wiśle nadal czekają na otwarcie trzech małych skoczni w centrum. Trenować będzie tu można przez cały rok. – Jest potrzeba bardzo mocna uruchomienia tych obiektów, zapotrzebowanie jest. Nie mamy tych obiektów na terenie miasta, mam nadzieję, że będzie to już niebawem, natomiast na dzień dzisiejszy nie jestem w stanie określić dokładnego terminu – stwierdza Tomasz Bujok, burmistrz Wisły.

 

Otwarcie nastąpi prawdopodobnie za kilka miesięcy. Wtedy przyjdzie też pora na wymianę garderoby.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button