RegionWiadomość dnia

Dramatyczne losy Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego w Karakorum

– Jesteśmy tu dla rodzin i bliskich, ale z mojego doświadczenia wynika, że nie ma już żadnych szans – tak o zaginionych himalaistach mówił dziś kierownik wyprawy na Broad Peak Krzysztof Wielicki. Wiadomo też, że Tomasz Kowalski schodząc ze szczytu był skrajnie wyczerpany. – W pewnym miejscu zatrzymał się i dalej nie chciał schodzić. Ostatnie jego słowa były takie, że będzie próbował, ale ja się obawiam, że przy tej próbie mógł spaść. On nie mógł kroku jednego zrobić. W nocy hipotermia, minus 40, był wyziębiony zupełnie. Zaleciłem mu leki pewne. Jeden wziął, drugi mu wypadł. On był już bardzo słabiutki, on już mówił cicho – opowiada Krzysztof Wielicki, kierownik wyprawy. Z Maćkiem Berbeką kontaktu nie było w ogóle. Odezwał się tylko jeden raz, na szczycie. – To jest też w ogóle tajemnica, będziemy rekonstruować wszystkie wydarzenia. Mamy nagrania, co się stało, że Maciek się nie łączył, nie wyjmował w ogóle telefonu – dodaje Krzysztof Wielicki.

Musiało się stać coś nagle, że weszli w dobrej kondycji na szczyt i nagle z trudem po wielu godzinach dopiero dotarli do przełęczy, na której powinni być w ciągu niespełna godziny – mówi Artur Hajzer, szef projektu Polski Himalaizm Zimowy.

Dramatyczne chwile Polaków w Karakorum wstrząsnęły całym środowiskiem wysokogórskim. Jak mówi Alina Markiewicz kolejny dramat to ten osobisty Krzysztofa Wielickiego, jako kierownika wyprawy. – Pokierował 30 wyprawami, na których nikt nie zginął. Utrata pod koniec nie ukrywajmy, że u schyłku jego kariery górskiej, bo ma 63 lata więc z pewnością rzeczy ekstremalnych robił nie będzie, to utrata dwóch ludzi na wyprawie i przyjaciela, którego namówił na tę wyprawę, to jest kolejny dramat, który na tej wyprawie się wydarzył. Gdy pojawiła się informacja w mediach o sukcesie czwórki Polaków oni cieszyli się tylko połowicznie. Czekali na bezpieczne zejście. Jak mówią, himalaiści, osiemdziesiąt procent wypadków w górach zdarza się właśnie podczas schodzenia ze szczytu. – Kiedy człowiek jest już naprawdę zmęczony, organizm jest często odwodniony i podczas zejścia też bardzo często utrzymać taki poziom koncentracji, a tutaj wystarczy jeden najmniejszy błąd, aby wylądować w szczelinie albo osunąć się po potężnym lodowym zboczu – opowiada Bogusław Margel, prezes Polskiego Klubu Alpejskiego w Tychach.

Tym co się wydarzyło w Karakorum wstrząśnięci są również państwo Bieleccy. Ich syn wraz z Arturem Małkiem jest już w bazie, cały i zdrowy. Wiedzą też, że niebawem znów wyjedzie na wyprawę. – Wiadomo, że jedzie tam po to, żeby wejść na tę górę, ale priorytet to jest bezpieczeństwo i najważniejsze to jest zejść do bazy. Wrócić do nas i w to głęboko wierzymy. Tego się trzymamy, bo jak inaczej można byłoby żyć z takimi dziećmi – mówią Danuta i Romuald Bieleccy, rodzie Adama, uczestnika wyprawy na Broad Peak. Życie z himalaistą nie jest łatwe – przyznaje Ryszard Pawłowski. – Narażamy swoje zdrowie, narażamy często swoje życie. Narażamy na stres naszych najbliższych i poświęcamy czas. Poświęcamy wszystko i to rzeczywiście trudno jest wytłumaczyć kto tam nie był, kto tego nie przeżył.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Szanse na to, by zaginiona dwójka wyszła z tego cało są żadne – mówi kierownik wyprawy.  – Ja uważam, że nie ma nadziei, ale tak jak mówię dla bliskich, rodzin, którzy uważają, że można przeżyć tyle dni jesteśmy tu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button