Drobnym drukiem

Stracone pieniądze i nerwy – to cena, jaką za pożyczki, których nigdy nie dostali, płacą klienci.
Schemat działania firmy jest prosty. Klient, który chce pożyczyć pieniądze, musi wpłacić 4% wartości pożyczki. Zamiast obiecanych pieniędzy otrzymuje pismo z warunkami zabezpieczenia kredytu, których zwykle nie jest w stanie spełnić, bo firma żąda na przykład 250% pożyczanej kwoty lub hipoteki. Wycofanie się z umowy – zgodnie z prawem – oznacza przepadek opłaty przygotowawczej. I to nie koniec. W ramach rozwiązania problemu – firma proponuje… kolejny kredyt.
Tymczasem zawiadomienia od poszkodowanych spływały do prokuratury. Przez ostatnie dwa lata rybniccy śledczy firmą Forminx Finance zajmowali się 15 razy, ale nie zdołali postawić jej ani jednego zarzutu. Wszystkie te postępowania zakończyły się prawomocnymi postanowieniami o odmowie wszczęcia postępowania lub umorzeniem dochodzenia. Analizowane umowy oraz okoliczności podpisywania tych umów przez osoby czujące się poszkodowanymi nie doprowadziły do wniosku, że działalność tej firmy miała charakter przestępczy – tłumaczy Jacek Sławik prokurator rejonowy w Rybniku.
Konstrukcja umów uspokaja potencjalnego kredytobiorcę. Ale to spokój pozorny. Są także niejasności – mówi rzecznik konsumentów, Sonia Karwot: Firma nie zawsze w mojej ocenie w pełnym zakresie informuje klienta ubiegającego się o kredyt, jakie warunki wiążą się z otrzymaniem kredytu. Wydaje się, że informacja jest dawkowana. Nie zgadza się z tym pracownik firmy pośredniczącej w udzielaniu pożyczek: Jest klient informowany o tej umowie, zna tą umowę. Jeśli wyraża chęć jakąkolwiek do wzięcia kserokopii tej umowy, to zostaje mu ona dostarczona. To on jest stroną tej umowy i musi podjąć decyzję, czy sprosta tej umowie.
Dlaczego większość klientów o tym, że nie da rady sprostać, przekonuje się zbyt późno – chcieliśmy dowiedzieć się w centrali firmy, na razie jednak odpowiedzi, podobnie jak klienci pieniędzy, się nie doczekaliśmy.