Drogowe piekło

– Duży ruch jest.. nie wiem z czym związany. Nie wiem czy ogólnie z poniedziałkiem. Chociaż nie wiem – co tydzień praktycznie tu jesteśmy i nie ma takiego ruchu – mówi Marek Sznurkowski, kierowca. – Bardzo duży korek. Stałem ponad godzinę w korku z przyczyn niezależnych ode mnie. Widocznie nasi kochani drogowcy mają problemy z dostosowaniem ruchu do natężenia – dodaje Rafał Sutor, kierowca. A to, zwłaszcza rano, zaskoczyło niemal wszystkich. I to nie tylko na remontowanym odcinku drogi. Gigantyczne korki zatkały sąsiadujące z Katowicami miasta. Z Tychów, Mysłowic oraz z Zagłębia dojazd do stolicy aglomeracji wydłużył się kilkukrotnie. Ale jak mówią ci, którzy remont zlecili, można było się tego spodziewać. – Biorąc pod uwagę to, że mamy tutaj największe natężenie ruchu w Polsce – ponad 102 tysiące samochodów – nie da się uniknąć zatorów , bądź bardzo powolnej jazdy. Natomiast, żeby było lepiej musi być troszeczkę gorzej – tłumaczy Dorota Marzyńska, GDDKiA w Katowicach.

Pewnie i musi, ale nikt nie spodziewał się, że aż o tyle gorzej. – Lekarstwo? Nie wyjechać samochodem. Będzie mniej samochodów na drodze. Korzystać ze środków komunikacji miejskiej, albo taksówek. Najlepsze lekarstwo! – uważa Marek Ruszkowski, taksówkarz. Recepta może i nie dziwi, ale nawet taki lek okazał się nieskuteczny. Frustracja – uczucie, które dosłownie nad remontowaną częścią drogi zawisło. I to z powodów całkiem przyziemnych. – Każdy kto jechał na pamięć, rozwijał dość znaczną prędkość, nie zwracał uwagi na oznakowanie i zobaczył w pewnym momencie sznur samochodów. Gwałtowne hamowanie nie zawsze w takich sytuacjach była wystarczająca – wyjaśnia nadkom. Robert Piwowarczyk, drogówka KWP w Katowicach.

Kierowcy jeżdżący na pamięć z pewnością zdążą się do korków przyzwyczaić. I wygląda na to, że ten półtora miesięczny remont będzie w wielu miastach długą lekcją cierpliwości.