Duże dzieci

Zjeżdżanie na zjeżdżalni to jak widać atrakcja nie tylko dla najmłodszych. Monika Sleziońska, dyrektor do spraw marketingu dużej firmy budowlanej nigdy nie utraciła dziecięcego ducha. – Ja należę do osób bardzo spontanicznych, co nieraz jest w małym konflikcie z moją pozycją zawodową, ale tak już jest, że każdy człowiek gdzieś tam ma taki ciąg do zabawy – uważa Sleziońska.
Pociąg do zabawy, a raczej do zabawek ma Tomasz Agdan. Najbardziej jest on widoczny w sklepie. – Małe dziecko w dorosłym człowieku przejawia się wtedy, kiedy wchodzimy gdzieś na zakupy. Czasem jak mały dzidziuś coś sobie upatrzę i to jest moje już, teraz! Potem to już tylko droga go kasy – mówi Adgan.
Ostatni nabytek Tomasza to replika karabinu maszynowego. Kosztowała jedyne trzy i pół tysiąca złotych.
Zaś zabawki Jana Płonki-Sudera są za to bezcenne, robi je własnoręcznie dla syna. Choć ma 51 lat, jakaś część jego zawsze będzie dzieckiem. – Moja skóra i biologiczna sprawka się czuje, ja natomiast się nie czuję i niekiedy mi trochę fizycznej siły do tego brakuje, ale dalej mnie głowa nosi i spełniam swoje wizje – stwierdza Płonk-Suder, ekscentryk wynalazca. Jedna z nich, już spełniona, to skonstruowanie silnika napędzanego powietrzem.
Dziecięcy polot i odwaga może przynieść wiele korzyśći. – Dziecko to bardzo dobry fragment naszej osobowości, jest spontaniczne, radosne i kreatywne, kochające, ale dziecko bywa też egoistyczne i nieodpowiedzialne – uważa Joanna Korczyńska, psycholog.
Jak widać są tacy, którzy nigdy nie dorosną, ale może lepiej na zawsze pozostać dzieckiem zamkniętym w skórze dorosłego, niż starym zgryźliwym?
Alicja Sudak