Dwa w jednym?

W czerwcowych wyborach mieszkańcy Sosnowca i Katowic będą decydować nie tylko o tym, kto będzie ich reprezentował w Parlamencie Europejskim, ale także o wywożeniu śmieci. Bo o to, czy za wywóz śmieci ma odpowiadać każdy obywatel z osobna, czy może te obowiązki ma przejąć miasto mają zamiar zapytać swoich mieszkańców w referendum samorządowcy z Sosnowca i Katowic. – Przeprowadzenie wyborów i referendum w tej samej dacie zmusza nas do powołania dwóch odrębnych zestawów komisji wyborczych – przyznaje Waldemar Bojarun, rzecznik prasowy UM w Katowicach.
Jak się jednak okazuje taki zestaw wyborczy do orzekania o sprawach ważnych ma plusy, bo za jednym zamachem można załatwić dwie sprawy, ale ma też minusy. – Zarządzający taką akcję referendalną powinien liczyć się z kosztami i utrudnieniami – wyjaśnia Wojciech Litewka z Państwowej Komisji Wyborczej w Katowicach.
Koszty przede wszystkim wiążą się z urnami wyborczymi oraz osobami zasiadającymi w komisji wyborczej, a na tę specjalną okazję w Sosnowcu i Katowicach trzeba by podwoić ich liczbę. Takie przedsięwzięcie do tanich nie należy. Według naszych obliczeń bowiem w obu miastach należałoby dobudować aż 283 trzy urny i zatrudnić do śmieciowych komisji blisko 1700 osób. A przyjmując, że jedna urna kosztuje 500 zł, a jednemu członkowi komisji trzeba zapłacić minimum 130 złotych to wychodzi, że za zadanie pytania o śmieci oba miasta zapłaciłyby ponad 362 tysiące złotych, a i ta wartość wydaje się być sporo nieoszacowana.
Pozostaje też jeszcze problem czy stolarnia, która wygra przetarg na wykonanie urn wyborczych da radę przed 6 czerwca. Ale jak zapewniają stolarze, trzy miesiące to całkiem sporo czasu. Zatem konstrukcja i wykonanie, to na szczęście nie kłopot.
Kłopotem może natomiast być pytanie, które w Sosnowcu władze chciałyby zadać mieszkańcom, które wydaje się być nieco przydługie i może znużyć czytającego je wyborcę.
Co więcej, jak się okazuje, sam temat pytania referendalnego wielkich emocji nie budzi. – Jeżeli to będzie taka sama kwota to nie ma to w zasadzie znaczenia komu płacimy – stwierdza Andrzej Matyszczyk.
Ale wszystko można przecież znieść w imię walki z śmieciowymi przekrętami, w które wymierzono to pytanie. Jak wyjaśnia Tomasz Jamrozy, sosnowiecki radny, istnieje w Sosnowcu niewielka gruba mieszkańców, która próbuje zaoszczędzić na wywożeniu śmieci. A jak zapewanie Jamrozy są to bardzo pozorne oszczędności.
A jak zaoszczędzić na referendum i nie tylko to na nim, już radni przecież wiedzą najlepiej.