Dyktatura TIR-ów na autostradzie

Widok dwóch, a czasem nawet i trzech tirów obok siebie na autostradzie, niestety nie należy do rzadkości – mówią policjanci. – Jeden z kierowców jedzie z prędkością dla siebie maksymalną, czyli przykładowo te dziewięćdziesiąt kilometrów na godzinę, drugi próbuje go wyprzedzić, jednakże z powodu raz ogranicznika prędkości, dwa braku mocy w silniku wyprzedzanie trwa dwa, trzy kilometry – przyznaje asp. Andrzej Biegaj z KWP w Katowicach.
Taka sytuacja pozostałych kierowców doprowadza do białej gorączki. Jednak kierowcy ciężarówek swoją jazdę tłumaczą krótko. – Każdy orze jak może, tak się jedzie, żeby było tak mniej więcej. Czy to jest blokowanie? Nie wiem, jedni nazywają to blokowaniem, inni ułatwieniem sobie – tłumaczy Jan Sala, kierowca.
Zdaniem Pawła Ciurzyńskiego, kierowcy rajdowego to nic innego jak brak kultury drogowej. Patrząc na inne kraje jesteśmy daleko w tyle. – Niestety zamykamy tą tabelę, bo u nas jest bardzo słaba kultura motoryzacyjna i trzeba będzie wiele lat, żeby nad nią pracować – uważa Ciurzyński.
Za taką jazdę na autostradzie można słono zapłacić, nawet tysiąc złotych. Mimo to takich scen, kiedy dwa, a nawet trzy tiry jadą obok siebie, na naszych drogach nie brakuje. – Często jest tak, że gdy siadamy za kierownicę jedziemy lewym pasem, to już nas nic nie interesuje, nikt nas nie interesuje, ważne jest tylko, żebyśmy my dobrze jechali, wszyscy inni niech robią, co chcą, ale nam na pewno się jedzie dobrze, to jest najważniejsze, czyli czubek naszego nosa jest najważniejszy – stwierdza nadkom. Włodzimierz Mogiła z KWP w Katowicach.
Gorzej, gdy ten samozachwyt we własne umiejętności i możliwości samochodu kierowcy tirów z autostrady przenoszą na zwykłe drogi.