Dzień z życia sprzedawcy zniczy

Sprzedawcy zniczy i kwiatów już od kilku dni, w dzień i w noc koczują przed cmentarzami. – Toalety nie ma, mają przywieźć, ale nie wiadomo kiedy. Chyba po wszystkich świętych przywiozą toaletę – mówi Marian Mazur, sprzedawca. Ale brak jakiegokolwiek zaplecza sanitarnego to nie największy problem. Sen z powiek spędza pogoda, bo na nią nie mają wpływu. – Największa bolączka to są przymrozki, jeżeli są, bo jeżeli 2-3 dni przed świętami są przymrozki jest rozstawionych 500 kwiatów, to one się po prostu psują i są do wyrzucenia. I wtedy się ponosi tylko straty – wyjaśnia Kazimierz Kwiatkowski, sprzedawca.
Tak było w zeszłym roku, po kilku dobach ciężkiej pracy pan Kazimierz wrócił do domu z pustymi rękami. W tym roku jest inaczej pogoda jak na razie dopisuje, ale i tak sprzedaje się coraz mniej. – Pracujemy ciężko za marne grosze, bo ludzie nas omijają i kupują w sklepach dużych – uważa Marian Mazur. Niektórzy jednak cenią sobie nocne zakupy i dla nich jak mówią sprzedawcy warto stać nawet całą noc, bo każdy grosz się liczy. – Nie trzeba w ciągu dnia o tym myśleć. Wiadomo, że państwo, którzy sprzedają tu będą wieczorem i to jest bardzo wygodne dla nas klientów, dla nich pewnie mniej – oznajmia Andrzej Uhma.
Przynajmniej mają czas na lekturę, a o poprawność języka w czasie tych świąt muszą dbać szczególnie. Bo jak się okazuje Straż Miejska zwraca uwagę nie tylko na odpowiednie pozwolenia i dokumenty. – Niejednokrotnie słyszymy czy to my, czy policja nieparlamentarne słowa. Gdzieś tam ten ”przecinek” się wkrada, więc osoby, które używają tych słów powszechnie uważanych za obraźliwe, wulgarne muszą się liczyć z tym, że mogą zostać ukarane mandatem, w kwocie nawet do 500 złotych – informuje Andrzej Nowak, rzecznik Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej. Taką sumę muszą zapłacić sprzedawcy za możliwość stania przez 10 dni przed cmentarzem w Katowicach. Ale opłaty w tym biznesie są różne. Przy kościele w Rudzie Śląskiej nikt nie sprzedaje zniczy i kwiatów. – Kiedyś pan stał tu parę lat przy kościele, ale proboszcz niestety zarządził za wysoką kwotę i nie dał rady płacić miesięcznie, tyle ile sobie zażyczył – wspomina Anna Muc, sprzedawca.
Kilka kilometrów dalej na innym rudzkim cmentarzu sprzedawca płaci proboszczowi za miejsce co łaska, bo zarobek potrafi być naprawdę niski. – Ja w tamtą sobotę za dwa złote stałam cały dzień. Dwa wkłady i nic więcej – mówi Elżbieta Sebesta, sprzedawca.
Jeśli ładna pogoda utrzyma się przez kilka najbliższych dni ruch w interesie może być większy niż w tamtym roku. Pewności jednak nie ma nigdy, czy w te święta nocne czuwanie się opłaci.