Dzień z życia żołnierza

Stu pięćdziesięciu członków grup rekonstrukcji historycznej, ciężki sprzęt i dobra znajomość historii – to wszystko było potrzebne, by przypomnieć największą bitwę września 1939 roku na Górnym Śląsku. – To jest bardzo dobra forma nauki historii, pomaga ona zrozumieć pewne wydarzenia, a co najważniejsze pomaga także o nich przypomnieć – stwierdza Piotr Adamczyk, współorganizator rekonstrukcji. Jednym przypomnieć, innych nauczyć.
Rekonstrukcja bitwy nie mogła się oczywiście obyć bez sanitariuszek. Paulina Kolarczyk na co dzień uczy się w szkole hotelarskiej, miłością do militariów, a przy okazji do służby zdrowia zaraziła się 5 lat temu. – Kobiety w militariach to było w sumie temat tabu, takie coś niedopuszczalnego, ale jednak są kobiety które się tym interesują, tym bardziej, że w tamtych czasach były w wojsku, dlatego warto pokazać co one tak robiły – przyznaje Kolarczyk.
Równie chętnie jak sanitariuszki swój ekwipunek pokazywali żołnierze. – Sprzęt składa się z podstawowej bluzy m36, w jaką był wyposażony Wermacht w roku ’39, motor nie jest oryginalny, tylko ma przypominać jakie były realia czasowe – wyjaśnia Adam Burczyk, uczestnik rekonstrukcji. – Ten mundur i całe wyposażenie musi być zgodne z realiami przedwojennymi, wykonane zgodnie ze sztuką krawiecką. Wyposażenie musi być zgodne po prostu z regulaminem żołnierza z 39 roku – dodaje Krzysztof Neścior, także uczestnik rekonstrukcji.
Komplet takiego wyposażenia kosztuje nawet kilka tysięcy złotych. Ale to nie jedyny dowód na to, że inscenizacje historyczne to nie tylko zabawa. – Pokazujemy sobie filmy historyczne, robimy sobie egzaminy, a te stopnie, które mamy to też nie wynikają tylko z tego, że ktoś chce być sierżantem, a ktoś inny kapralem, tylko zaczynamy od początku i każdy w miarę czasu udziału w rekonstrukcjach dostaje promocje na wyższe stopnie – podkreśla Rafał Plinta, uczestnik rekonstrukcji. A wszystko świadczy o tym, że warto pamiętać burzliwe losy historii.