Region

Dziennik Zachodni ma już 66 lat

“Polska Dziennik Zachodni” ukazuje się już od 66 lat. I pewnie dlatego tego tytułu mieszkańcom regionu przedstawiać nie trzeba. Bo to właśnie w nim szukają informacji właściwie o wszystkim. – Przede wszystkim przeglądam oferty pracy, bo jestem obecnie bezrobotna. Oprócz tego czytam też wiadomości ze świata i na temat polityki – mówi Karina Brodowska, mieszkanka Chorzowa. Zdaniem czytelników o tym, co się czyta, decyduje nie tylko co, ale i jak się pisze. Więc i po dziennik ludzie sięgają chętnie. – Najlepiej się sprzedaje “Dziennik Zachodni” i “Fakt”, natomiast w piątek tylko “Dziennik Zachodni” schodzi najlepiej, bo około 40 sztuk – przyznaje Bożena Szarek, sprzedawczyni w kiosku.

Jednak zanim pojawi się na półce – jego papierowe oblicze rodzi się w drukarni. – Proces jest całkowicie skomputeryzowany, a to oznacza prostotę obsługi, szybkie wybieranie oraz ustawianie farby. Natomiast technika nie zmieniła się od ponad stu lat – tłumaczy Stanisław Kochański, drukarz. Trochę krócej, bo zaledwie od czterech lat, z “Dziennikiem Zachodnim” jest Anna Zielonka. Przyszła na praktyki, trafiła pod skrzydła bardziej doświadczonych dziennikarek, i została. – Na początku było bardzo ciężko. Mówiły mi jak mam pisać, sprawdzały, uczyły, czasami się na mnie denerwowały, a ja na nie – wspomina.

Stresu w mediach uniknąć się nie da. Również tego związanego z tym, czy czytelnika uda się skutecznie do siebie przyciągnąć. – Zmienia się świat, zmieniają się przyzwyczajenia mieszkańców, zmieniają się też nawyki naszych czytelników. Dlatego chcemy pójść tą drogą i być obecni w takich mediach jak internet, do których nasi czytelnicy zaglądają – stwierdza Zenon Nowak, prezes Polskapresse. Bo papier, mimo że cierpliwy, nie do końca dobrze znosi współczesny tryb życia – mówią medioznawcy. – Cały czas chodzi o nakłady, ale obecnie chodzi też o wejścia internetowe, które mają coraz większe znaczenie. Na razie nie wiemy, czy tak będzie, że w ogóle znikną gazety papierowe. Ja uważam, że tak nie będzie, ale te wejścia na stronę internetową również mają ogromne znaczenie – uważa prof. Krystyna Doktorowicz.

I to właśnie one stały się przyczyną tarć między “Polską Dziennikiem Zachodnim” a drugim potentatem lokalnego rynku – katowicką “Gazetą Wyborczą” pod koniec ubiegłego roku. A poszło o prawie 90 tys. wejść na strony internetowe obu gazet. Zdaniem “Gazety Wyborczej” “Dziennik Zachodni” bardzo niedokładnie szacował liczbę internautów odwiedzających portale. – Konkurencja to rzecz naturalna – mówi naczelny katowickiej “Gazety Wyborczej”, Dariusz Kortko. – Wtedy człowiek nie gnuśnieje. Jakby nie było konkurencji, moglibyśmy sobie usiąść na swoich fotelach, poczytać książeczki, pooglądać telewizję i byłoby fantastycznie. Ale chyba nie o to nam chodzi – dodaje. Nie o to. Tylko o to, by żadnej gazety, nawet po osiągnięciu odpowiedniego wieku, czytelnicy na emeryturę nie wysłali.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button