Dzikie psy

Atakują z ukrycia, a ofiary w kontakcie z nimi nie mają szans. Bezpańskie, zdziczałe psy podchodzą pod domy ludzi i zostawiają po sobie liczne trofea. – One po prostu gdzieś tutaj się wgryzały i ta koza po prostu się przewróciła, one w tym momencie ją zaatakowały, podgryzły, i ona już nie miała szans, bo tych psów było kilka – opowiada Jadwiga Kołtowska.
Zdziczałe psy zamęczyły i zagryzły kozę. I nie była to pierwsza ofiara, która została zabita przez agresywne zwierzęta. Na terenach gdzie grasuje sfora swoje pastwiska mają hodowcy bydła. – Podkopały się pod siatkę i w nocy zagryzły znowu siedem dorosłych – mówi Marian Konieczny.
Po raz kolejny, bo podobnych ataków było więcej. W sumie ze stada Mariana Koniecznego zagryzionych zostało już 13 kóz. Psy nie czują strachu i potrafią zaatakować nawet całe stado. Często na oczach pilnujących go ludzi.
Teraz jednak zaczęły zagrażać również teoretycznie silniejszym od siebie. – Zdarzył mi się rzeczywiście taki wypadek: w czasie wakacji szliśmy z synem na spacer i zostaliśmy zaatakowani przez psy – mówi Bożena Krygier.
Skończyło się tylko na strachu. Jednak i ze strachem można się oswoić. Bawiące się dzieci znajdują często resztki po psich ucztach i zdarza się, że są one nawet bardziej konkretne. Jak mówi Konrad: znalazł sam owcę, która została zaatakowana, miała wszystkie wnętrzności wylane, a na drugi dzień, kiedy poszedł znowu do lasku, to zobaczył jedynie szczątki.
Rodzice w końcu powiedzieli dość i poprosili o pomoc. – Pierwszą decyzją było wysłanie na miejsce pracowników naszego schroniska dla bezdomnych zwierząt i niestety nie udało im się ująć tych psów – wyjaśnia Jarosław Klimaszewski, przewodniczą Rady Miasta Bielsko-Biała.
Nie udało się pracownikom schroniska, dlatego na odstrzał zdecydował się powiatowy lekarz weterynarii, który jak mówi: do wykonywania odstrzału zwierząt stanowiących nadzwyczajne zagrożenie dla życia, zdrowia lub gospodarki człowieka dopuszczona jest wyłącznie myśliwska broń palna.
Myśliwi ruszyli więc na polowanie. Obserwują zagajniki, przeszukują pustostany. Dzikie psy zostawiają sporo śladów, ale nawet pomimo powtarzających się informacji od mieszkańców sukcesu brak. – Taki pies jest bardzo ostrożny pies, nie da się podejść bliżej niż na jakieś 80 metrów, cały czas lustruje teren i cały czas jest czujny. Dlatego nie jest to takie proste, żeby podejść takiego psa – mówi Jarosław Bury, myśliwy Koła Łowieckiego “Głuszec”.
Myśliwi podejrzewają, że dzika sfora mogła przenieść się dalej. Mieszkańcy spać spokojnie jednak nie mogą. Bo nawet psy które mają ich bronić boją się nie mniej niż oni.