Egipt: Wciąż nie ustają protesty przeciwko rządom Mubaraka
Wczoraj demonstranci zablokowali dostęp do znajdującego się w pobliżu budynku parlamentu. Do zamieszek dochodzi także w innych częściach kraju. Co najmniej cztery osoby zginęły w starciach, które wybuchły w prowincji Nowa Dolina w południowo-zachodniej części Egiptu, około 500 kilometrów od stolicy. Z kolei wzdłuż Kanału Sueskiego strajkuje około 6 tysięcy robotników. W prowincji Assiut kilka tysięcy osób zablokowało za pomocą drzew palmowych autostradę wiodącą do Kairu. W Port Said natomiast podpalano budynki administracji rządowej.
Wiceprezydent Egiptu ostrzegł, że jeśli sytuacja się nie zmieni, w kraju może zostać wprowadzony stan wojenny. Omar Sulejman przestrzegł przed ryzykiem zamachu stanu, jeśli nie powiodą się próby reform konstytucyjnych. Dodał, że protesty muszą się zakończyć. “Nie chcemy rozmawiać z obywatelami Egiptu metodami policyjnymi” – zaznaczył wiceprezydent. Słowa te ostro skrytykowała opozycja.
Tymczasem, Stany Zjednoczone wezwały egipski rząd do zniesienia trwającego w Egipcie już od 30 lat stanu wyjątkowego oraz do zaprzestania prześladowań dziennikarzy i działaczy opozycji. Waszyngton domaga się od władz w Kairze, aby “zrobiły więcej dla spełnienia żądań protestujących” i oczekuje “konkretnych działań” w kierunku przyspieszenia przekazania władzy.
Rząd Egiptu ogłosił plany pokojowego przekazania władzy, zakładające pozostanie prezydenta Hosniego Mubaraka na stanowisku aż do wrześniowych wyborów. Protestujący jednak domagają się jego natychmiastowego ustąpienia.
Organizacja humanitarna Human Rights Watch (HRW) szacuje, że od wybuchu protestów 28 stycznia w starciach zginęło 297 osób. Obliczenia są oparte na danych z ośmiu szpitali – w Kairze, Aleksandrii i Suezie. Rząd Egiptu dotychczas nie przedstawił swoich statystyk.