Eksperyment?
By przeprowadzić eksperyment potrzebny jest temat, najlepiej szeroka grupa badawcza i tęga głowa, która tym wszystkim pokieruje. – Eksperyment w tej chwili kończymy. Także wyniki tego eksperymentu będziemy publikować – mówi Józef Jędruch. To nie pierwszy raz kiedy Józef Jędruch z prawem stara się eksperymentować. Na razie bezkarnie, nie licząc prawie pięciu lat spędzonych w tymczasowym areszcie. Bo wyniku eksperymentu Jędrucha z wartymi setki milionów wierzytelnościami Sąd Okręgowy w Katowicach jeszcze nie ogłosił. Ale nową pracą badawczą śląskiego biznesmena oraz kandydata Samoobrony do Europarlamentu i tym razem zainteresowała się śląska prokuratura. – Prokuratura w Siemianowicach wszczęła śledztwo w sprawie udzielenia korzyści majątkowej osobom uprawnionym w wyborach do Europarlamentu w zamian na oddanie głosu na Józefa J. – tłumaczy Marta Zawada – Dybek z prokuratury okręgowej.
Prostotę tego eksperymentu w ten sposób tłumaczył w mediach sam eksperymentator. – Szanowni Państwo, nie wierzcie w puste obietnice polityków. Składam publiczne przyrzeczenie, że jeśli w wyniku wyborów zostanę wybrany posłem do Europarlamentu to na rzecz każdej osoby, która odda na mnie swój głos dokonam darowizny wysokości 100 zł. Kilkaset osób uwierzyło i z mglistą nadzieją zgłosiło się do Jędrucha po pieniądze, ale ich nie dostało. – Zastrzeżenie związane ze stówką było takie, że wypłacam tylko wtedy gdy dostaję się do parlamentu europejskiego.
Porażka może zawiodła wyborców liczących na gratyfikację, ale nie powstrzymała pędu do wiedzy prezesa Luksemburskiej Fundacji Praw Człowieka. Który w analizę wyników eksperymentu zaprzągł ponoć sztab naukowców pod przewodnictwem dr Michała Wójcickiego, który jak donosił dobrze poinformowany tygodnik “Nie” reprezentuje Politechnikę Śląską, choć ta niestety nic na ten temat nie wie: Szanowny Panie Redaktorze. W odpowiedzi na Pana pytanie informuję, że dr Michał Wójcicki nie jest pracownikiem Politechniki Śląskiej. Dlatego, by ustalić, jaka uczelnia podjęła się badań na zachowaniami wyborczymi Ślązaków zapytaliśmy Józefa Jędrucha, o to jakie niezależne środowisko akademickie reprezentuje wspomniany naukowiec. – Już Panu podaje. Dr Wójcicki jest, no zaraz panu podam nie wiem. Muszę sprawdzić. My na szczęście sprawdziliśmy wcześniej: Chciałem zapytać o Beskidzką Wyższą Szkołę tam też podobno pracuje. – Kto? Pan dr Wójcicki. – Być może…nie wiem. A pan nie ma żadnego powiązania z Beskidzką Wyższą Szkołą Umiejętności? – Pomagałem amerykańskiemu funduszowi kupić udziały w spółce założycielskiej tej szkoły.
I pewnie dlatego tamtejsi naukowcy chętnie pomagają Jędruchowi w eksperymencie, który dla zupełnie innych naukowców eksperymentem nie jest. – To z eksperymentem naukowym nie ma żadnego związku. Nie jest to żadna metodologia, jest to po prostu łopatologia. Rzeczywistość można na różne sposoby zakłamywać – oznajmia dr Tomasz Słupik, politolog. Ale w całym zamieszaniu podobno nie o zakłamywanie wyniku wyborów chodziło a o odkłamanie polskiego prawodawstwa. – Po to powołałem tę fundację, żeby pokazywać nie tylko luki prawne, ale bezsens w działaniu systemu prawnego w Polsce – uzasadnia Jędruch.
Bo nie od dziś wiadomo, że Jędruch z systemem uosabianym na przykład przez prokuratora Daniela Hetmańczyka z Siemianowic nie darzą się sympatią dlatego na postępowania karne odpowiada tymi cywilnymi i pozwami takim jak ten, w którym prokuratorowi zarzuca kłamstwa. Sam dysponuje ekspertyzami prawnymi świadczącymi na jego korzyść, które z kolei stoją w opozycji do zdania autorytetów. Bo według karnisty prof. Kazimierza Zgryzka takie ulotki z tą treścią mogą podpadać pod paragraf. – W moim przekonaniu mamy tutaj do czynienia z przestępstwem, z przestępstwem ściganym z urzędu, który zakłóca prawidłowy bieg wyborów.
Pocieszeniem może być chyba tylko to, że w przeszłości idee wielkich eksperymentatorów często narażały się na dolegliwe niezrozumienie. Ale zawsze obiektywnie oceniała je historia.