RegionWiadomość dnia

Elektroniczne sumo. Nietypowe walki w Sosnowcu

Mechaniczni wojownicy przetrwać mogą nawet kilka rund.Jest 2:1 dla przeciwnika. Coś poprawimy i będzie lepiej. Co zawiodło? Za wolne silniki i za krótki zasięg łapania sensorów – mówi Krzysztof Narloch, uczestnik pojedynku robotów. Odesłany na deski, jak po potężnym ciosie, wymaga teraz naprawy, bo w tym sporcie kontuzje też się zdarzają. – Nie zdążyliśmy się w pełni przygotować i często jest tak, że właśnie w trakcie zawodów staramy się dokańczać konstrukcje – mówi Grzegorz Kolbuch, uczestnik pojedynku robotów.

Waleczne roboty na macie podobnie jak zwykli zawodnicy sumo, mają swoją taktykę. Ważne jest też doświadczenie stających tutaj w szranki. – To nie jest młoda konstrukcja, już ma kilka sezonów za sobą. Na bieżąco coś odlatuje, więc trzeba to przykręcić – mówi Łukasz, uczestnik pojedynku robotów.

Kolejne starcie i wszystko oczywiście w duchu fair play. Czego pilnie strzegą sędziowie. – Wymierzone i zwarzone. Mamy odpowiednie wagi, odpowiednie ramki do mierzenia, dokładnie wycięte laserowo, żeby nie było powiedziane, że coś jest nie tak – informuje Damian Sidor, sędzia w pojedynku robotów. Bo w tej drużynie, to człowiek jest tym słabszym ogniwem. – Musi być precyzja w każdym calu. Tutaj mamy wykonane czujniki do jednej tysięcznej sekundy, aby dokładnie stwierdzić, jakie są różnice czasowe między poszczególnymi robotami – mówi Michał Kaczmarek, sędzia w pojedynku robotów.

Prędkości dochodziły nawet do 3 metrów na sekundę, czyli niemal 10 kilometrów na godzinę. – W każdej kategorii liczy się nawet ten najdrobniejszy pyłek, który leży gdzieś na trasie. Jeżeli mamy szczęście nie najechać na niego, to możemy akurat wygrać – tłumaczy Piotr Śnieżek, uczestnik pojedynku robotów.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Smak zwycięstwa jest tu ważny, ale jak mówią konstruktorzy – nie najważniejszy. – Budując takiego robota uczymy się jednocześnie budować inne urządzenia, dzięki czemu będą one lepiej funkcjonować – mówi Jarosław Korus, uczestnik pojedynku robotów. – Muszą znać się na elektronice, mechanice, na programowaniu. Dzięki temu mogą rozwijać swoje pasje, zainteresowania, a przy okazji robić rzeczy, których nie nauczą się na uczelni, czy w szkole – stwierdza Rafał Wędrychowicz, sędzia w pojedynku robotów. A takie niestandardowe przygotowanie do zawodu w przyszłości zdecydowanie może ułatwić im życie. Gdy przyjdzie im tworzyć podobne konstrukcje już w skali makro.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button