Europosłowie o nominacji Polaków na ambasadorów UE
“Powinniśmy czuć się usatysfakcjonowani i prosić o jeszcze” – komentuje europoseł Jacek Saryusz-Wolski z Platformy Obywatelskiej. Dodał, że to dopiero początek i Polska czeka teraz na dobre, wysokie stanowiska w unijnej dyplomacji w kluczowych dla nas dziedzinach. “Pewne kraje mają kompetencje w pewnych obszarach tak jak Hiszpanie i Portugalczycy w Ameryce Łacińskiej, jak Francuzi i Anglicy w Afryce, tak nowe kraje, w tym Polska, mają szczególne kompetencje, których nie można zdobyć w bibliotece w obszarze euroazjatyckim i postsowieckim” – dodał europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
W tym rozdaniu nie było kluczowych stanowisk ambasadorskich z punktu widzenia polskiego interesu narodowego. Moskwa, Kijów i Mińsk będą obsadzane w kolejnym latach.
Deputowany Marek Siwiec z SLD dobrze ocenił dzisiejsze nominacje ambasadorskie dla Polaków. Według niego są to ważne placówki dla Unii Europejskiej i dla Polski. “Patrząc na czystą politykę Bliski Wschód, a w Jordanii dzieje się bardzo dużo, no i patrząc na gospodarkę – Korea Południowa to jest kraj istotny” – dodaje europoseł SLD.
Najbardziej krytyczny jest natomiast deputowany Prawa i Sprawiedliwości Paweł Kowal. Jego zdaniem nominacje są problematyczne, bo choć ważne jest, że Warszawa w ogóle dostała ambasadorów, to jednak w miejscach odległych, gdzie polska dyplomacja nie jest szczególnie aktywna. Europoseł PiS-u zastanawia się też, czy te dwie nominacje nie pokrzyżują nam planów w staraniach o placówki na Wschodzie, bo Polska może już nie być brana w przyszłości pod uwagę.
Teraz szefowa unijnej dyplomacji nominowała 27 ambasadorów, w sumie do obsadzenia jest prawie 140 europejskich placówek na całym świecie. Z nowych krajów Unii dziś tylko Polska i Bułgaria otrzymały stanowiska ambasadorskie, wcześniej zagwarantowała je sobie Litwa. To potwierdza tylko dominację krajów starej Piętnastki w unijnej dyplomacji.