Felerne igły na polskim rynku

To dzięki igle to, co jest w środku może pomóc. Jednak zastrzyki robione igłami pochodzącymi z importu mogły okazać się zastrzykami najwyższego ryzyka. – U nas też trafiła się partia sprzętu, który podlegał tzw. wymianie lub blokadzie. To była niewielka ilość, bo było to 2000 igieł – przyznaje Grzegorz Nowak, dyrektor Szpitala Powiatowego w Świętochłowicach.
Liczby wadliwych igieł, które trafiły do polskich więc i do śląskich szpitali, nie da się ocenić. Pewne jest, że ten problem dotyczy dwóch niemieckich eksporterów: KDM oraz Henke Sass Wolf. Obydwie firmy sprzedają rocznie polskim szpitalom 200 milionów igieł, czyli prawie połowę wszystkich używanych w kraju.
Próbowaliśmy się skontaktować z producentami, ale bezowocnie – w jednej telefon milczy, a w drugiej trwają zimowe wakacje.
Z informacji, do jakich dotarł “Dziennik Gazeta Prawna” wynika, że uszkodzenia na opakowaniach są mikroskopijne. Normy dopuszczają jedną niesterylną igłę na milion. W przypadku niektórych skontrolowanych serii nawet 10 procent opakowań miało dziury.
Jak mówią lekarze użycie takiej igły, choć nie musiało, to mogłoby spowodować infekcję. – Mogłaby być drobna, ale mogłaby być również septyczna infekcja. Wprowadzenie tego do krwiobiegu mogłoby doprowadzić również do sepsy – stwierdza dr n. med. Lidia Trzaska-Michalska, specjalista chorób wewnętrznych. Zagrożenie jest więc poważne.
Niektóre szpitale, m.in. w Siemianowicach Śląskich, o problemie z igłami dowiedziały się w połowie grudnia, czyli pół roku po wykryciu nieprawidłowości. – Te igły są zabezpieczone, leżą w osobnym miejscu, pościągane zostały z oddziałów, to jest konieczne, po to, żeby uniknąć ewentualnej pomyłki, bo do tego w ferworze walki być może mogłoby jakoś dojść – oznajmia Bolesław Gębarski, dyrektor Szpitala Miejskiego w Siemianowicach Śląskich.
Oba szpitale, ten w Siemianowicach i w Świętochłowicach miały śladowe ilości niepewnych igieł. – W innych szpitalach wiem, że to był potężny problem, bo myśmy mieli to zaledwie przez 2 tygodnie, a w innych szpitalach to funkcjonowało przez kilka ładnych miesięcy – stwierdza Nowak.
Sprawę badał urząd rejestracji produktów leczniczych. Zdaniem urzędników nieszczelne opakowanie to nie koniecznie brudna igła. – Wydaje mi się, że nie należy się spodziewać żadnych tutaj przykrych, czy też złych konsekwencji dla pacjenta z tego stanu tej technicznej usterki – uważa dr Wojciech Łuszczyna z Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych i Wyrobów Medycznych.
KDM oraz Henke Sass Wolf muszą wymienić igły. O innych konsekwencjach póki co nikt nie mówi.